| 2004-01-13, 14:58 Niedzisiejszy Zak w Muzeum Narodowym |
| |
Zapraszamy na wystawę prac Eugeniusza Zaka, którą można obejrzeć w Muzeum Narodowym w Warszawie do 29 lutego.
Obrazy Eugeniusza Zaka mogą dziś budzić zrozumiałą nieufność. Motywy pajaców i arlekinów w szpiczastych czapkach straszą obecnie z witryn specjalizujących się w kiczu sklepów ze sztuką (dumnie nazywających się galeriami). Podobnie jest z art déco - stylem tyleż lubianym, co do wymiotów zbanalizowanym. Tymczasem Zak nie stroni ani od jednego, ani do drugiego: odnajdziemy u niego zarówno szpiczaste czapki pajaców, jak i artdecowskie stylizacje. A jednak warto przełamać wstępne opory i wkręcić się w melancholijne klimaty Eugeniusza Zaka, by zobaczyć jak ze zbrzydzonymi dziś przez zastępy epigonów tematami poczynał sobie prawdziwy artysta.
Z punktu widzenia postępowej historii sztuki Zak jest dziejowym bankrutem. Urodził się w roku 1884, czyli w najlepszym momencie, by wziąć udział w gorączce eksperymentów i odkryć sztuki nowoczesnej początku XX wieku, kiedy to każdy sezon przynosił nowy, rewolucyjny "izm". Zak nie chciał jednak wziąć w tym wszystkim udziału; stronił od awangard, pociągała go malarska tradycja - gdy świat sztuki pędził do przodu, on spoglądał wstecz. Historia sztuki obyłaby się więc spokojnie bez Zaka, który do "rozwoju" XX-wiecznych strategii artystycznych nie wniósł nic z wyjątkiem kilku pięknych obrazów.
Na szczęście w naszej dawno już postmodernistycznej epoce nie musimy się za bardzo przejmować "wkładem w postęp". Historia i tak już się skończyła, więc obrazy Zaka ogląda się dziś bardzo dobrze - są wprawdzie mało progresywne, ale za to pierwszorzędnej jakości.
Zakowi zawsze blisko było do różnej maści klasycyzmów: najpierw inspirował się symbolizmem Puvisa de Chavannesa, później nabistami i nowożytną sztuką Dalekiego Wschodu. Przyswoił sobie lekcje Cezanne'a, a potem kubizmu, ale tylko po to, by wykorzystać je w swoim dekoracyjnym, klasycyzującym i skutecznie oderwanym od rzeczywistości świecie. Na początku lat 20. znalazł się wśród współzałożycieli grupy "Rytm", jednej z najważniejszych formacji europejskiego art déco. Większość artystycznego życia spędził jednak we Francji, gdzie związał się ze środowiskiem zwanym Ecole de Paris - luźną konstelacją artystów (w dużej części wschodnioeuropejskich Żydów), którzy funkcjonowali poza awangardami, oddając się swoim indywidualnym poszukiwaniom. Zak nie należy do najgłośniejszych przedstawicieli Ecole de Paris - za konkurentów miał w niej w końcu takich asów jak Chagall czy Soutine - ale spokojnie wytrzymuje porównanie z najlepszymi. Wystawa w Muzeum Narodowym przypomina, że to bardzo przyzwoity malarz, który nie darmo był i jest obiektem pożądania kolekcjonerów i muzeów. Zak to artysta zdecydowanie niedzisiejszy, cichy, melancholijny, skupiony na doskonałości kompozycji i cyzelowaniu metalicznych poblasków wibrujących kolorów, ukrywający emocje pod konwencją klasycznych, uświęconych tradycją tematów: sielanek, przedstawień pasterzy, wędrowców, pajaców, "pijących wino" czy "grających na mandolinie". W szybkiej i zaangażowanej w rzeczywistość sztuce współczesnej nie ma zwykle miejsca ani czasu na subtelności w stylu Zaka; tym przyjemniej poobcować od czasu do czasu ze staroświecką, wysoką kulturą malarską
|