| 2003-12-15, 14:27 ROZRÓBA w Rastrze |
W Świetlicy Rastra trwa wielka bijatyka! W ruch poszły pięści, kolana, kastety i majchry, ofiary bierze się na szpice i obcasy, leje się krew, łamią nosy i lecą zęby. Prowodyrem zamieszek jest jeden z najgłośniejszych i najbardziej szanowanych polskich malarzy Edward Dwurnik.
Niedawno oglądaliśmy w galerii Program wystawę Dwurnika, na której przypomniano cykl "Sportowcy" z lat 70. W Rastrze znów mamy prace Dwurnika sprzed trzech dekad - i znów archiwalny Dwurnik okazuje się aktualny, świeży i energetyczny. Tym razem ta energia jest wręcz przerażająca. Cykl "Do końca" powstał równo 30 lat temu. Raster pokazuje 2 obrazy i 20 rysunków wykonanych zwykłymi flamastrami. Prace są szkicowe i kreślone szybką, gwałtowną kreską - nie bez powodu. Wszystkie przedstawiają spuszczanie łomotu, ciężkiego, aż do tytułowego końca, czyli do momentu, w którym łomotany straci większość zębów oraz film. Bohaterami Dwurnika są cokolwiek zaniedbani dżentelmeni o solidnych facjatach, amatorzy oprychówek i beretów z antenką, właściciele słusznych pięści i ciężkich buciorów. Panowie, zwykle w kilku, żeby było raźniej, leją bluzgających krwią jegomości - być może swoich kolegów, być może frajerów, którzy nie chcieli oddać fantów. Zresztą nieważne kto, kogo i za co tłucze. Dwurnik pokazuje przemoc nagą, bezinteresowną, podlaną dobrze wódą i testosteronem - słowem przemoc swojską, polską, plebejską i powszednią. Przez trzydzieści lat od powstania "Do końca" zmieniły się tylko stroje - w czasach, w których Dwurnik robił swoje prace były kłopoty z zaopatrzeniem w dresy. Reszta została po staremu - zwłaszcza idea, że swoją osobowość najlepiej wyrazić, dając komuś w mordę.
Dwurnik jeszcze raz udowadnia, że jest artystą niezrównanym w opisie otaczającej nas ze wszystkich stron rzeczywistości. A rzeczywistość wskazuje, że obyczaje opisane w "Do końca" nie tylko nie mają końca, lecz świetlną przyszłość.
Świetlica Sztuki Raster, ul, Hoża, Edward Dwurnik, "Do końca"
Do 23 grudnia
|