|
| 2003-11-15, 22:21 Płuca Warszawy |
| |
Rozmowa z dr Piotrem Lutykiem, dyrektorem Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Warszawie
Rozmawiała Wiesława Lewandowska
Wiesława Lewandowska: - Czy można powiedzieć, że Warszawa spośród stolic europejskich wyróżnia się dużą lesistością?
Piotr Lutyk: - Tak, to widać wyraźnie z mapy. Można powiedzieć, że jest przerośnięta lasami. Na przykład dzielnica Praga Południe jest rozłożona na obszarach leśnych. Mamy tu, między Międzylesiem i Radością, duży, prawie 1000 hektarowy kompleks lasów państwowych, leśnictwo Zbójna Góra. Oprócz tego cała tzw. linia otwocka to przecież po prostu zabudowane lasy. Mamy ponadto w Warszawie duży Las Kabacki, a na północy Bielański i Młociński, zaś do granic miasta przylega wielka Puszcza Kampinoska.
Wiesława Lewandowska: - To znaczy, że miasto brutalnie wdarło się do lasu?
Piotr Lutyk: - Taka jest, niestety, naturalna kolej rzeczy. Podwarszawskie lasy, porośnięte suchymi sosnowymi borami, były od dawna idealnymi letniskami. Po drugiej wojnie, gdy rozszerzono administracyjne granice miasta , te lasy znalazły się po prostu w mieście. Zaczął się też, jak wszędzie na świecie, naturalny proces przenoszenia się ludności z centrum na obrzeża miast. W lasach podwarszawskich zabudowa letniskowa przekształcała się więc z biegiem lat w willową.
Wiesława Lewandowska: - Sosny szły pod topór?
Piotr Lutyk: - Moim zdaniem, lasy te nie zostały przetrzebione ponad konieczną miarę. Starano się oszczędzać każde drzewo. W planach zagospodarowania pozostały nadal jako grunty leśne z możliwością zabudowy, przyjęto także odpowiednie normy budowlane, np. na zabudowę leśnej działki można przeznaczyć tylko 20 proc. jej powierzchni, wyznacza się duże działki, co najmniej 1200m kw., a im bliżej dużych kompleksów leśnych tym większe. Dzięki temu całość robi wrażenie lasu. A poza tym, dość nieoczekiwanie, zabudowa może odbijać się korzystnie na jakości tego miejskiego drzewostanu.
Wiesława Lewandowska: - Jak to możliwe?
Piotr Lutyk: - Chodzi o to, że lasy na tym nigdy nie były najlepszej jakości, a teraz każdy właściciel działki dba o swój mały kawałek lasu, jak o ogród.
Wiesława Lewandowska: - Czy taka ekspansja zabudowy dotyczy także lasów państwowych?
Piotr Lutyk: - Lasy Państwowe administrują na ogół na terenach większych kompleksów i tu nie może być mowy o zabudowie. Większość lasów na terenie Warszawy została w latach 1993-97 wyłączona z zarządu lasów państwowych i przekazana w użytkowanie miastu.
Wiesława Lewandowska: - Często się słyszy o bylejakości podwarszawskich lasów, czy rzeczywiście nie są to zbyt ładne lasy?
Piotr Lutyk: - Z punktu widzenia leśnika - zdecydowanie nie, co nie wyklucza ich malowniczości. Są kiepskiej jakości, gdyż rosną na ubogich siedliskach, słabo przyrastają, często pokrzywione, grubogałęziste. Jednak należy je uznać za zupełnie bezcenne, bo wspaniale spełniają wszystkie funkcje przyrodnicze. Dzięki nim Warszawa jeszcze oddycha. To one napowietrzają miasto.
Wiesława Lewandowska: - Jak wielkie są te warszawskie płuca?
Piotr Lutyk: - Największe znaczenie mają oczywiście lasy najbliższe - lasy wchodzące w głąb miasta i pierścień bezpośrednio przy granicach. Ale o dobrym napowietrzaniu stolicy decydują także wszystkie lasy położone w promieniu 100 km od Warszawy. To one stanowią jednocześnie zaplecze rekreacyjne dla mieszkańców.
Wiesława Lewandowska: - Jeśli podwarszawskie lasy muszą spełniać przede wszystkim funkcje klimatyczne, społeczne oraz przyrodnicze i nie mogą zarabiać, jak inne, na produkcji drewna, to jak się utrzymują?
Piotr Lutyk: - To prawda, że niewiele sprzedajemy surowca drzewnego. Nadleśnictwa otaczające Warszawę są deficytowe. Przykro nam, ale aby nasze lasy dobrze spełniały swe pro społeczne funkcje, musimy korzystać z funduszy wypracowanych przez bogatsze nadleśnictwa. Nasze lasy nie są rzeczywiście w stanie utrzymać się z produkcji drewna, która jest przecież podstawowym źródłem przychodów w samofinansujących się lasach państwowych...
Wiesława Lewandowska: - A jednak w cale nierzadko widzi się w tutejszych lasach stosy drewna.
Piotr Lutyk: - Drewno w naszych lasach produkuje się i to w ilościach wcale nie małych. Tyle tylko, że jest to drewno kiepskiej jakości. Żeby las był dobrze pielęgnowany, trzeba wycinać drzewa - w odpowiedniej ilości i w odpowiednich momentach. Wycina się je także po to, by utrzymać ciągłość lasu - drzewa w pewnym momencie dochodzą do granicy życia, wtedy należy je usunąć i wprowadzić młode pokolenie.
Wiesława Lewandowska: - Skoro drewno z podwarszawskich lasów jest mało cenne, to czy w ogóle znajduje nabywców?
Piotr Lutyk: - Tak, oczywiście. Ogromna większość tego drewna jest zużywana na różnego rodzaju przerób: na papier, na galanterię i na opał.
Wiesława Lewandowska: - Kto dziś jeszcze pali drewnem?
Piotr Lutyk: - A no właśnie pod Warszawą opalanie drewnem wraca do łask. W ostatnich latach zapanowała moda na kominki, a ponadto coraz więcej osób dochodzi do wniosku, że ogrzewanie domu za pomocą drewna niesie bardzo wiele korzyści. Pomijając samą przyjemność palenia w piecu drewnem, okazuje się ono o wiele tańsze niż ogrzewanie np. gazem; dwu, a nawet trzykrotnie tańsze jest ogrzewanie za pomocą tzw. kominków stałopalnych z systemem nawiewowym, lub pieców na gaz drzewny.
Wiesława Lewandowska: - Wystarczy drewna z podwarszawskich lasów na ogrzanie podmiejskich osiedli?
Piotr Lutyk: - Myślę, że tak. Na razie mamy jeszcze spore możliwości i myślimy nawet o pewnych nowych sposobach zaopatrywania mieszkańców w drewno kominkowe.
Wiesława Lewandowska: - Leśnik zalecający palenie drewnem - to brzmi podejrzanie!
Piotr Lutyk: - Dlaczego?
Wiesława Lewandowska: - Człowiek od razu wyobraża sobie leśnika z siekierą, a nie leśnika hodowcę.
Piotr Lutyk: - Zapewniam, że powtórzy to każdy dobry leśnik, który chce, żeby las dobrze rósł.
Wiesława Lewandowska: - A leśnik-ekolog?
Piotr Lutyk: - Od dawna prowadzimy w lasach tzw. gospodarkę zrównoważoną - wycina się tylko to, co musi być wycięte. To sposób na to, żeby las był zdrowy i trwały. Natomiast samo spalanie drewna jest na pewno mniej uciążliwe niż spalanie innych surowców energetycznych. Spaliny są mniej toksyczne, gdyż wydala się tu tylko dwutlenek węgla, który w dodatku zaraz jest asymilowany przez las. Spalanie węgla zanieczyszcza powietrze dodatkowo siarką, a wypalony żużel jest kłopotliwym odpadem. Drewno spala się na miałki bardzo drobny popiół, ilości tego popiołu są minimalne. Popiół ten można doskonale wykorzystać jako nawóz. No i sprawa najważniejsza: drewno jest surowcem odnawialnym niemal w granicach jednego ludzkiego pokolenia! Tego nie możemy powiedzieć ani o węglu, ani o gazie, ani o ropie.
Wiesława Lewandowska: - Wiemy z całą pewnością, co lasy dają miastu, a co miasto daje lasom? Wygląda na to, że same tylko uciążliwości.
Piotr Lutyk: - Niestety, na to wygląda. W tej chwili miasto nie daje nic, nawet nie liczymy na jakiekolwiek wsparcie, bo wszyscy jesteśmy jednakowo biedni. W krajach bogatych wielkie aglomeracje miejskie łożą bezpośrednio na rozwój zaplecza turystycznego, na rekreację w otaczających je lasach, na ochronę. Być może i u nas kiedyś do tego dojdzie...
Wiesława Lewandowska: - Tymczasem leśnicy muszą sobie radzić sami ponosząc nie spotykane w bogatych krajach wydatki np. na zbieranie niewiarygodnie ogromnej masy śmieci.
Piotr Lutyk: - Usuwanie śmieci z lasu jest dla nas poważnym problemem, z roku na rok pociąga to za sobą coraz większe koszty. Problem jest bardzo złożony i ciągle nie rozwiązany.
Wiesława Lewandowska: - Złożony i nierozwiązywalny?
Piotr Lutyk: - Nasze lasy będą zaśmiecone dopóty, dopóki gminy nie będą miały własnych wysypisk śmieci i nie będą rozliczały swych obywateli ze śmieci (zresztą zgodnie z obowiązująca ustawą z 13 września 1996 roku). Teraz śmieci zamiast na wysypisko, nadal wywożone są po prostu do lasu.
Wiesława Lewandowska: - Gminne wysypiska śmieci nie rozwiążą jednak całości problemu. Pozostaje jeszcze zwykły brak szacunku dla lasu - Polacy są przekonani, że w lesie można śmiecić, krzyczeć, to nikomu nie przeszkadza.
Piotr Lutyk: - Rzeczywiście nie ma u nas takiego pojęcia, ze las trzeba szanować, a raczej przeciwnie: jest zakorzeniony pogląd odwrotny, że las, to jedyne miejsce, w którym możemy być bezkarni. To kwestia nawyków kulturowych , odruchów.
Wiesława Lewandowska: - Czy można stwierdzić, ze mieszkańcy stolicy nie dość cenią swoje lasy?
Piotr Lutyk: - Nie doceniają ich na pewno. Może nie do końca się orientują, co im zawdzięczają.
Wiesława Lewandowska: - Nie wiedzą, co im grozi w przypadku zdewastowania lasów?
Piotr Lutyk: - Warszawiacy moim zdaniem nie zdają sobie sprawy z tego, że gdyby te lasy zniszczyć, to Warszawa naprawdę nie będzie miała czym oddychać.
Wiesława Lewandowska: - A zniszczyć je można szybko, w ciągu kilku dni, wystarczy wyrzucony z samochodu niedopałek papierosa...
Piotr Lutyk: - Pożary są prawdziwą zmorą naszych podwarszawskich lasów. Od wiosny do jesieni mamy ogromny napór ludzi, każdy lasek, zwłaszcza w weekend, jest dosłownie oblężony. A ponieważ są to lasy z natury suche, to w bezdeszczowe dni każdy niedopałek nie tylko może - on musi spowodować pożar!
Wiesława Lewandowska: - Jak często palą się lasy pod Warszawą?
Piotr Lutyk: - W jednym tylko nadleśnictwie Drewnica, położonym na północno-wschodnich rubieżach Warszawy, w rekordowych latach wybuchało ponad 200 pożarów w roku (od kwietnia do października), co się przekłada na średnio dwa pożary dziennie. Drewnica jest stale w czołówce krajowej pod względem częstotliwości pożarów, a w niektórych latach bije wszystkie krajowe rekordy.
Wiesława Lewandowska: - Jakim więc cudem mamy tu jeszcze lasy?
Piotr Lutyk: - To nie cud. Po prostu szybko gasimy pożary. Mimo ogromnej łatwopalności średnia powierzchnia pożarów na terenie dyrekcji warszawskiej jest jedną z najniższych w kraju.
Wiesława Lewandowska: - Dzięki stołecznym możliwościom?
Piotr Lutyk: - Tylko pośrednio. Po prostu nie mamy wyjścia, nie możemy dopuścić do rozprzestrzenienia się pożaru, bo mogłoby to zagrażać wprost stolicy. Kosztem wielkich nakładów finansowych, od kilkunastu lat doskonalimy system alarmowy i system gaszenia. Używamy samolotów patrolowych i patrolowo-gaśniczych. Jest to sprzęt czarterowany przez Lasy Państwowe. To wszystko bardzo drogo kosztuje, ale od czasu kiedy to robimy, w miejscach, gdzie dawniej las nigdy nie dochodził do wieku 10 lat , w tej chwili mamy już kilkunastoletnie młodniki. Dzięki samolotom pożary są tłumione niemal w zarodku.
Wiesława Lewandowska: - Czy z powodu biedy w Lasach Państwowych nie myśli się o rezygnacji z tego luksusu?
Piotr Lutyk: - Może zaistnieć taka groźba.
Wiesława Lewandowska: - Co wtedy, czy mamy powody by obawiać się wielkich pożarów zagrażających miastu?
Piotr Lutyk: - Warszawie grozić może wielki pożar lasów idący od południowego-wschodu, od tej strony lasy wchodzą w miasto. Oczywiście, na pewno nie dopuścimy do tego, by zwłaszcza ten teren pozostał bez opieki, jednak zagrożenie zawsze będzie istniało. Połowa pożarów to skutek umyślnych podpaleń, połowa skutek głupoty lub bezmyślności. Dziś możemy się też obawiać podpalenia lasu przez terrorystów.
Wiesława Lewandowska: - A może dziś po prostu częściej trzeba zamykać lasy?
Piotr Lutyk: - To prawie nie wykonalne i zawsze przykro nam, gdy musimy zakazywać wstępu do lasu, ale robimy to w przypadkach najwyższej konieczności. Trzeba to robić zawsze, gdy wilgotność ściółki spada poniżej 10 proc.. Wtedy nie ma innego wyjścia, jak tylko zamknąć wstęp do lasu. Pamiętajmy też o tym, że ucieczka z płonącego lasu bywa trudna.
Rozmowa pochodzi z witryny Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Warszawie
| |