|
| 2006-08-13, 09:01 13 dzień Powstania |
|
13 VIII 1944 niedziela
wschód słońca 5.31, zachód 20.22, średnia temperatura powietrza 20 °C, pochmurno
Kilkanaście samolotów typu "Halifax" dokonało nad Warszawą zrzutów broni i amunicji.
Jeden z samolotów zrzuca wieniec z napisem: „From the British soldiers to our fighting comrades of the Polish Army".
W parku Skaryszewskim rozbija się uszkodzony przez Niemców brytyjski samolot dokonujący zrzutów Zginęło sześciu członków załogi.
Sztab KG AK przenosi się z ul.. Barokowej 7 do gmachu Ministerstwa Sprawiedliwości na Długą 7.
Potężne natarcie niemieckie na północne i zachodnie linie obrony Starówki. Von dem Bach zwiększa oddziały niemieckie atakujące Stare Miasto do ok. 8000 żołnierzy nakazując likwidację tej dzielnicy. Po kilkugodzinnej walce oddziały AK ostatecznie tracą Stawki. Oddzialy niemieckie opanowując Stawki zamykając pierścień wokół Starego Miasta.
Po południu żołnierze baonu "Gustaw" wprowadzają w ulicę Podwale niemiecki pojazd specjalny SdKfz 301 Ausf. C Schwere Ladungsträger B-IV. Pojazd eksplodował na ul. Kilińskiego zabijając ok. 300-350 ludzi.
Ciężkie walki z brygadą SS-RONA stoczyły oddziały por. "Zdunina" i załoga Dworca Pocztowego.
Rejon Chmielnej i Żelaznej pozostał w polskich rękach.
Wieczorem wykonano nieudane natarcie na Hale Mirowskie - celem ataku była próba połączenia Śródmieścia-Północ ze Starówką.
W kinie "Palladium" przy ul. Złotej odbył się pierwszy pokaz Powstańczej Kroniki Filmowej. Ta kronika - ok. 300 m długości - ze względów technicznych nie mogła zostać udźwiękowiona. Jednakże w trakcie projekcji reż. Antoni Bohdziewicz przez mikrofon w kabinie mechanika na żywo komentował przedstawiane na ekranie wydarzenia. Jako podkład muzyczny posłużyła muzyka z płyty patefonowej (podobno V Symfonia Beethovena). Widzowie będący na dole w sali nie spostrzegli tej mistyfikacji/ Głos i muzyka z głośników za ekranem sprawiały wrażenie, że to film dźwiękowy.
-----------------------------
My tu wszyscy żyjemy Warszawą i ludzie w ciągu tych długich ostatnich dni wyglądają jak struci, jak Wam pomóc, ażebyście mogli przetrwać. Pomóc! Chcemy się kąsać w palce do krwi, że to tak wolno, tak strasznie wolno się liczy. A tam w Warszawie czas liczy się na dnie, a nawet na godziny, na minuty. 60 minut ma każda godzina, a godzin walki i oczekiwania upłynęło już 301. Trzysta jeden godzin walki, nie z ludźmi, lecz z uzbrojonymi zwierzętami i myśląc o tym, staję przed Wami baczność. Wiem, musicie wytrwać.
(Przemówienie radiowe kpt. Zbigniewa Leliwy, przerzuconego w maju 1944 do Londynu)
------------------------------------------
1944 sierpień 13, Warszawa (Stare Miasto). Meldunek dowódcy odcinka wschodniego mjr Stanisława Błaszczaka („Roga"), dotyczący m. in. udziału AL w walkach powstańczych 13.8.44 g. 11.45 płk Wachnowski (Płk Karol Ziemski - dowódca Grupy „Pólnoc".)
Z rejonu Mostowa - Boleść skończyłem -- 1 czołg - zapalony, 1 unieszkodliwiony - broń wymontowana, 1 uruchomiany - staram się wyprowadzić. AL - b. dobrze pracuje. 12.40 (Prawdopodobnie godzina otrzymania meldunku w sztabie dowódcy Grupy „Północ"). Róg Oryginał, maszynopis AWIH, III/44/62-73
1944 sierpień 13, Warszawa (Stare Miasto). Pismo oficera operacyjnego sztabu Dowództwa Okręgu Warszawskiego AL kpt. Jana Szaniawskiego („Szweda") do dowódcy AK Grupy „Północ" Alka Karola Ziemskiego („Wachnowskiego"), zapowiadające wysłanie patrolu rozpoznawczego AL w stronę Żoliborza i Marymontu
M. p, 13.8.44 r., godz. 1.00. Do Dowódcy Grupy „Północ"
Melduję, że o godz. 14.30 wysyłam patrol rozpoznawczy w sile 4-ch l[ludzi] w kierunku na Stawki, celem rozpoznania i ew[entualnego] nawiązania łączności z naszymi pododdziałami operującymi na Marymoncie i Żoliborzu.
Of. op. Dowództwa Warszawy AL (-) Szwed, kpt. Oryginat, maszynopis AWIH, III/48/1
1944 sierpień 13-14, Warszawa (Stare Miasto). Komunikat prasowy AL o sytuacji powstania i udziale AL w walkach powstańczych na Starówce
Sytuacja w Warszawie
W dalszym ciągu Niemcy prowadzą zaciekłe ataki na Stare Miasto przy użyciu artylerii z brzegu praskiego, kanonierki z Wisły oraz miotaczy min. Ataki na remizę na Muranowie zostały odparte.
Niemcy próbowali włamać się od strony Wisły przez ul. Mostową. Wszystkie próby załamały się. Barykada przy ul. Mostowej stała się cmentarzyskiem czołgów. W czasie dwóch dni zniszczono tu 6 czołgów, w tym dwa "tygrysy". Świetne sukcesy w niszczeniu czołgów odniosły oddziały „Czwartaków" AL.
Ostatniej nocy oddziały nasze dokonały szeregu pomyślnych wypadów. W czasie wypadu na Wisłostradę dział AL rozbił stanowisko niemieckie, zdobywając ckm. Zabito wielu Niemców.
Pomoc dla Warszawy
W ciągu obu ostatnich nocy samoloty angielskie pilotowane przez polskich lotników dokonały zrzutów broni i amunicji. Obstrzał artylerii przeciwlotniczej i ckm-ów był bardzo silny, według nie sprawdzonych pogłosek strącone zostały 2 samoloty. „Armia Ludowa" 1944 nr 15, s. 1
--------------------------------- Królewska 16 -------------
Czy grupa szturmowa ze 163 plutonu odeszła, pozostawiając dom przy Królewskiej 15 pusty? Z relacji uczestników kolejnej grupy szturmowej wynika, że 13 sierpnia po południu zastali placówkę opuszczoną przez powstańców. Grupę tę, składającą się z ochotników ze 163 i 164 plutonu 1 kompanii baonu „Kiliński", przyprowadził porucznik „Kulesza". Wieczorem tego dnia powstańcy dokonali niezwykłego wyczynu. Ale czy na pewno było to wieczorem? Starszy strzelec „Orzeł II" zapisał w prowadzonym dzień po dniu notatniku, że sławetna „parada" Niemców z dwoma czołgami zaczęła się o świcie.
Kapral podchorąży „Tumry" z tego samego oddziału szturmowego jest pewien, że wydarzyło się to wieczorem. Z relacji „Tumrego": „Zadaniem naszym było możliwie ciche zajęcie budynku Królewska 16, przyczajenie się i niedopuszczenie pomocy do PAST-y. Przekradliśmy się przez Bagno do Próżnej i przygotowywaliśmy się do przeskoczenia Królewskiej, ostrzeliwanej od strony «Zachęty». Na zwiad przez Królewską poszli plutonowy ,podchorąży «Roma», jego cioteczny brat, kapral podchorąży «Jur» i st. strzelec «Nowak». Zachowując ostrożność, patrol otworzył bramę domu i szybko spenetrował budynek. Zawiadomiono nas przez ulicę, że dom jest wolny. Skakaliśmy przez jezdnię małymi grupkami. Zajęliśmy po cichu całą kamienicę.
[Z zapisków „Tumrego", sporządzanych w kilka lat po wojnie i udostępnionych mi w 1983 roku wynika, że w domu przebywało kilkunastu cywilów. Później „Tumry" napisał o jednej staruszce, która poinformowała powstańców, że Niemcy byli niedawno, ale poszli - przyp. M. K.J]
W budynku znaleźliśmy wewnętrzne umocnienia, robione przez naszych kolegów w pierwszych dniach Powstania i zwrócone w kierunku Palmiarni w Ogrodzie Saskim. Rozplanowanie było mi znane, gdyż zaledwie przed rokiem w tych murach zdawałem maturę w konspiracyjnej szkole, która miała tu swą siedzibę pod jakąś zupełnie niewinną nazwą. Prowadziłem, więc kolegów, wybierając dla nich co dogodniejsze stanowiska ogniowe. Część naszej grupy z karabinem maszynowym i piatem ulokowała się w gruzach od ulicy Granicznej, gdyż od placu Żelaznej Bramy spodziewaliśmy się przybycia czołgów. Część kolegów rozlokowana została od frontu, część od Ogrodu, pozostałych zaś poprowadziłem na zaplecze od strony Palmiarni.
Ktoś zauważył ruch w gruzach. Mignęły nam dma mundury niemieckie i zapadły w jakąś dziurę na zapleczu budynku, blisko Palmiarni".
Nieco inaczej widzieli tę samą sytuację dwaj żołnierze ze 163. plutonu 1 kompanii - kapral podchorąży „Grzmot" i st. strzelec „Drzewiecki" („Tumry" był w 164. plutonie): „Przyszliśmy rano, może około godziny dziewiątej - przypomina sobie „Drzewiecki" - i w domu nie było żadnego oddziału powstańczego. Zajęliśmy stanowiska na pierwszym piętrze. Naszą drużynę, składającą się z co najmniej 15 osób, łącznie z sanitariuszkami i łączniczkami, przyprowadził «Grzmot». Może w godzinę później po nas przyszła druga grupa z porucznikiem «Kuleszą», a wraz z nimi korespondent prasy powstańczej - według jednych «Nemo», według innych «Wiesław», ale to drugie mogło być imieniem. Stałem obok niego na drugim piętrze od strony Ogrodu Saskiego. Pamiętam, że «Nemo-Wiesław» ubrany był w zdobyczny mundur niemiecki, a na głowie miał również zdobyczną wysoką czapę ukraińską z czerwonym denkiem. Na czapce naszyty był biało-czerwony proporczyk. W pewnej chwili padł strzał. Kula trafiła «Nemo-Wiesława» w głowę w okolicach prawego oka. Osunął się na ziemię."
Z relacji „Tumrego": „Podchorąży «Wiesław» usiłuje rozmówić się po niemiecku z dwoma żołnierzami schowanymi w gruzach. Bezskutecznie. «Wiesław» mówi po rosyjsku. Odpowiedzi znów nie rozumiemy. Jest przekonany, że są to Mongołowie, i próbuje porozumieć się w jakimś znanym mu narzeczu. Bezskutecznie, a czas ucieka. Próbuje po białorusku. Też nic. Wreszcie zaklął coś od «matuszki» i przy tym odkrył się nieco w oknie. Padły dwa strzały karabinowe. Dostał kulę w policzek, a wyszła mu tyłem głowy, za uchem. Jest nieprzytomny. Ja stałem piętro niżej za prowizoryczną osłoną z cegieł. Kula z drugiego karabinu trafiła obok mojej głowy w cegłę. Odpryski uderzyły mnie w policzek, ale jednocześnie zauważyłem, skąd padły strzały. Mój nowy sten zagrał pierwszą, długą serię do ostatniego naboju. Inni koledzy z różnych stanowisk strzelają z kb i ze stenów. Widocznie nasze strzały były celne, nie widać żadnego ruchu. Sanitariuszki zajęły się rannym «Wiesławem», odnoszą go do szpitala. Chcemy iść po broń zabitych, ale porucznik «Kulesza» nie pozwala. Część kolegów zostaje na czujkach, reszta odpoczywa. Mnie przypadło stanowisko nad gruzami od strony ulicy Granicznej. Pode mną przyczaił się w gruzach podchorąży «Knyszyn» z przeciwlotniczym karabinem maszynowym z dużym celownikiem i dwoma bębnami, zrzuconym nam wczoraj przez Anglików. Obok ulokował się sierżant podchorąży «Drapacz», również ze zrzutowym piatem.
O zmroku zaczyna się coś dziać. Z drugiej strony budynku od Ogrodu Saskiego bije nasz karabin. Któryś z kolegów repetuje i strzela jak automat. Ale dlaczego bije tylko jeden karabin? Jest tam przecież kapral podchorąży «Jur» ze stenem, st. strzelec «Mściciel» i st. strzelec «Barbara» - obaj z kb".
Z relacji st. strzelca „Orła II": „Podchorąży «Tumry» zastawił mnie na pierwszym piętrze jako osłonę, żeby nikt z gruzów Giełdy nie przedostał się do budynku. Niemcy nie wiedzieli, że budynek jest przez nas opanowany. Pod osłoną dwóch tygrysów z lufami skierowanymi w stronę Marszałkowskiej, bo widocznie tylko z tamtej strony spodziewali się ataku, urządzili sobie poranną odprawę, stojąc do nas plecami w odległości nie większej niż 100 metrów".
Ta sama scena, widziana oczami st. strzelca „Drzewieckiego": „Byliśmy na pierwszym piętrze. Jak na dłoni widziałem żołnierzy niemieckich, wychodzących ze schronu (krytego rowu przeciwlotniczego), znajdującego się w odległości około 100 metrów, i ustawiających się tyłem do nas na zbiórkę".
St. strzelec „Orzeł II": „Pamiętam ten trójszereg i oficera w okularach, który miał do nich przemowę. Wskazywał im na czołgi jako na pewną osłonę przed «bandytami». Nie mogliśmy uwierzyć, że to rzeczywiście Niemcy".
Kapral podchorąży „Tumry": „Do mego stanowiska od strony Granicznej przybiega «Mściciel», rozsądny 19-letni chłopak, i melduje, że aleją przez Ogród Saski jadą dwa czołgi, a dalej za nimi posuwa się duża kolumna piechoty. Porucznik «Kulesza» ściąga kaem i piata, zostawia tylko ubezpieczenie. Pędzę ca sił w nogach na drugą stronę budynku, po drodze zabieram kilku kolegów. Wbiegam do sali lekcyjnej na drugim piętrze i widzę, że «Barbara» stoi przy oknie i strzela z kb. To jego strzały nas zaalarmowały. Ma zaciśnięte zęby, jest jak w transie, nie wie, co się dzieje. Natomiast «Jur» stoi przy drugim oknie jak odrętwiały. Nie spodziewał się chłopak, że ujrzy o kilkadziesiąt metrów od siebie czołgi i kolumnę piechoty niemieckiej w sile około dwustu żołnierzy z dużą ilością broni maszynowej. Była to zmiana załogi idąca da PAST-y. Objuczeni skrzynkami z amunicją, granatami i żywnością, zatrzymali się przed skrzyżowaniem ogrodowej alei z Królewską. Oficer coś im tłumaczył. Wtedy do kolumny zaczął strzelać ze swego kb «Barbara». Ale czy w zdenerwowaniu nie trafiał, czy też pojedyncze strzały nie zwróciły uwagi Niemców - dość, że jego stanowisko nie zostało wykryte. Tym bardziej, że pojedyncze strzały odzywały się stale z różnych kierunków".
St. strzelec „Drzewiecki": „ Przybraliśmy dogodne pozycje. Kapral podchorąży «Grzmot» dał rozkaz - «Strzelać!» Spokojnie, a celnie strzelaliśmy z okien długimi seriami z różnej broni".
Strzelec „Kicia": „Stałem z «Paprzycą» i kilkoma żołnierzami z 9 kompanii na trzecim piętrze. Biłem z 10-strzałowego mausera, którego kilka dni wcześniej ściągnąłem z zabitego Ukraińca u wylotu ulicy Granicznej na plac Grzybowski".
Strzelec „Wesoły": „Porucznik «Paprzyca» gdzieś odszedł i zostaliśmy sami. Pamiętam, że w sali stał przenośny piec. Przysunęliśmy go do okna i zza niego strzelaliśmy".
Kapral podchorąży „Tumry": „Doskoczyłem do pierwszego z brzegu okna i jeszcze przez szybę oddałem długą serię w zbitą kolumnę żołnierzy. Krzyknąłem do «Jura» - «Wal ze stena do ciężkiej cholery! Na co czekasz?» Włączają się inni, «Mściciel» z kb, «Nowak» ze stenem, «Roma» i «Wrona» także biją ze stenów. Za chwilę wbiega zdyszany «Knyszyn». Dwa okna dalej ustawia na ławkach szkolnych karabin maszynowy i zaczyna szamotać się z zamkiem. Nowa broń, nie zna jeszcze jej tajników. Ja strzelam już drugi magazynek. Widzę plutonowego «Wtorka» z parabellum w ręku. Mówię do niego, żeby kładł się pod oknem i ładował mi magazynki, amunicję mam w chlebaku. Istna rzeź. Wielu Niemców leży już na ziemi. Pozostali wcale się nie bronią. Po jednej z moich serii do leżącego Niemca podbiega kolega, bierze go pod pachy i ciągnie za grube drzewo. Biję nie w rannego, bo ten przestał dla mnie istnieć, lecz w jego kolegę. Ale co u licha! Nie trafiam. Strzelam drugi raz, też bez skutku. Walę trzeci raz krótką serię, mierząc dokładnie. Znów pudło. Po trzecim magazynku sten ma już duży rozrzut. Ambicja nie pozwala mi puścić mojego Niemca. Naprowadzam lufę pomału na cel i przy samym drzewie trafiam. Wali się jeden na drugiego, a ja szybko przenoszę ogień na resztki kolumny, wybierając większe skupiska. Tymczasem «Knyszyn» zaczął bić z kaemu. Ma celownik pierścieniowy, przeciwlotniczy i to mu ułatwia celowanie. Kosi wprost kolumnę. Pod jego ogniem rozpraszają się po krzakach pozostałe grupki Niemców. Przestajemy strzelać, nie ma już do kogo. Na asfalcie jezdni leżą trupy, dużo trupów. I nasz piat nie próżnował. Sierżant podchorąży «Drapacz» ustaU~ił go na frontowym balkonie na drugim piętrze i posłał pocisk w kierunku pierwszego czołgu, rozrywając mu gąsienicę".
St. strzelec „Orzeł II": „Po strzale z piata z balkonu czołg typu «Tygrys» stanął wieżyczką do nieba. Strzelał «Wtorek» czy «Czwartek», dokładnie nie wiem. [Ustalanie po latach, czy strzelał sierżant podchorąży „Drapacz", czy też plutonowy „Wtorek", gdy obaj nie żyją, nie ma już sensu. Obsługę piata stanowili zwykle dwaj żołnierze. Najważniejsze, że jeden z nich unieruchomił czołg - przyp. M. K.] Przez cały dzień Niemcy nie mogli pościągać swoich z ulicy: Pad bronią przypędzili Polaków, którzy uprzątnęli trupy ".
Strzelec „Kicia": „Po rozbiciu kolumny Niemców w ogrodowej alei przez załogę placówki zrobiłem na kolbie mojego mausera pięć nacięć".
Kapral podchorąży „Tumry": „Porucznik «Kulesza» nie pozwolił nam pójść po broń. Oceniliśmy, że w alei leżało kilkanaście karabinów maszynowych, kilkadziesiąt pistoletów maszynowych, wiele karabinów, skrzynek z amunicją, granatami i innym sprzętem. Koledzy z naszej i z innych kompanii wprost modlą się do karabinu, a pistolet marzy nowy jest szczytem marzeń, zdarzają się wypadki kradzieży broni między plutonami. Była chwila, że kilku z nas chciało wyjść po broń po cichu, wbrew zakazowi. Zwyciężył jednak rozsądek i subordynacja. Zastanawia nas cisza i bierność Niemców. Wzmacniany czujność, gotowi w każdej chwili do akcji. Z zachowania się Niemców wyciągamy wniosek, że nie orientują się dobrze, gdzie jesteśmy. Jest już ciemno, słyszymy, jak Niemcy naprawiają uszkodzoną gąsienicę czołgu. W dole pod nami, w Ogrodzie Saskim, jest kryty schron przeciwlotniczy. Widzimy, jak dwóch Niemców wybiegło z niego w stronę Palmiarni. Kilku z nas posyła im krótkie serie ze stenów. Nie wiemy, czy trafiliśmy. Porucznik «Kulesza» zakazuje strzelać do pojedynczych celów. Za chwilę słyszymy, jak naprawiony czołg wycofuje się, miażdżąc zabitych i rannych po drodze. Słyszymy chrzęst gniecionej broni. Później podjeżdżają dwa czołgi i z przyzwoitej odległości ostrzeliwują z dział gruzy Giełdy. Biją tak z 15 minut. Na pożegnanie poczęstowały nas dwoma pociskami, które uderzyły w mury między drugim a trzecim piętrem, nie czyniąc nikomu krzywdy. W sąsiedniej sali pocisk z działa czołgowego uderzył rykoszetem we wnękę okienną, wpadł do pieca kaflowego i osiadł na palenisku. Nie wybuchł. Była to duża sensacja dla nas, niedoświadczonych jeszcze żołnierzy. Mnie spadł na hełm oberluft, a odłamki szkła lekko skaleczyły mi twarz".
St. strzelec „Orzeł II": „Moment, gdy pocisk o wadze około 50 kg wpadł oknem do naszego pokoju i ugrzązł w piecu jako niewypał, pozostanie na długo w mojej pamięci". Strzelec „Wesoły" (na trzecim piętrze): „Lufa czołgu podniosła się na wysokość naszego okna. Wybiegliśmy z pokoju na korytarz. Pocisk rozbił piec kaflowy, który przysunęliśmy do okna, robiąc stanowisko strzeleckie".
Kapral podchorąży „Tumry": „Zmęczeni walką zasypiamy na podłodze. Czuwają tylko warty. Następnego dnia rano jest cisza: O godzinie siódmej nasze dziewczęta częstują nas śniadaniem. Chleb, kawa, pasztet. Smakuje wybornie, tym bardziej, że w ferworze walki zapomnieliśmy o kolacji. O ósmej przychodzi drugi rzut żołnierzy. Jest ich czterdziestu, ale słabo uzbrojonych, z 2 kompanii «Szarych Szeregów» baonu «Kiliński». Wychodzimy dwiema grupami. Jestem w pierwszej grupie z porucznikiem «Kuleszą», «Połabskim», «Barbarą» i kilkoma innymi kolegami. Po naszym wyjściu Niemcy zaatakowali załogę domu. Czołgi zaczęły ostrzeliwać budynek, a dołem podeszła piechota. Na szczęście została na pomoc druga część naszej grupy - «Knyszyn» z karabinem maszynowym, «Roma», «Jur» i kilku innych kolegów".
St. strzelec „Drzewiecki": „Atak rozpoczął się w godzinach południowych od strony ulicy Królewskiej, na którą Niemcy dostali się z Ogrodu Saskiego tuż pod oknami budynku. Brama była zamknięta, Niemcy zaczęli się dobijać, koledzy rzucali na nich granaty z pięter i ostrzeliwali. Stałem z granatem w bramie, czekając na pierwszych, którzy wpadną. Atak został odparty bez naszych strat".
==================
Źródła:
Maciej Kledzik, "Królewska 16", Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa 1984.
Antoni Przygoński, "Udział PPR i AL w Powstaniu Warszawskim", Książka i Wiedza, Warszawa 1970
Almanach Powstańczy 1944 z kalendarzem na rok 2004, Miasto Stołeczne Warszawa, Warszawa 2003
Witryna Internetowa: http://www.whatfor.prv.pl
| |