|
| 2006-08-10, 09:00 10 dzień Powstania |
|
10 VIII 1944 czwartek
wschód słońca 5.26, zachód 20.28, średnia temperatura powietrza 18°C, zachmurzenie zmienne
W Śródmieściu-Północ oddział kpt. "Gurta" opanował gmach Wodociągów i Kanalizacji na pl. Starynkiewicza. Zgrupowanie "Chrobry II" zdobywa browary Haberbuscha między Grzybowską a Krochmalną. Z magazynów przejęto duże ilości jęczmienia.
Żołdacy z brygady SS-RONA w dalszym ciągu mordują mieszkańców Ochoty przy ul. Kaliskiej. Powstańcy w tej dzielnicy po opuszczeniu "Reduty Kaliskiej" trzymają jedynie "Redutę Wawelską" - blok domów przy Wawelskiej 60.
Na Woli oddziały "Radosława" mimo kilkunastu ciężkich ataków i bombardowania przez lotnictwo utrzymują linię ul. Okopowej, Cmentarz Żydowski i magazyny na Stawkach. Artyleria pociągu pancernego nęka tereny byłego getta i Stare Miasto.
Na Powiślu umacniają się oddziały kpt. "Krybara". Udaje im się odzyskać zajęte przez Niemców placówki na Karowej, a od strony ul. Kopernika obsadzają spalony Pałac Staszica.
W Śródmieściu Niemcy ponawiają ataki na Bracką przy al. Jerozolimskich - próby oczyszczenia przez nich arterii przelotowej "wschód - zachód" napotykają na zacięty, skuteczny opór oddziałów AK.
Niemcy wystosowali do ludności Warszawy ultimatum, w którym wezwali warszawiaków do opuszczenia miasta. Ulotki z jego treścią były zrzucane z samolotów
Zgrupowanie „Chrobry II" zdobywa browary Haberbuscha między Grzybowską a Krochmalną.
Na Powiślu umacniają się oddziały kpt. „Krybara". Udaje im się odzyskać zajęte przez Niemców placówki na Karowej, a od strony ul. Kopernika obsadzają spalony Pałac Staszica.
-----------------------------
Tu Polskie Radio.
Przez dziesięć dni nie widzieliśmy nad Warszawą ani samolotów sowieckich ani zrzutów sowieckich ludzi, broni, czy amunicji. Przez dziesięć dni nie słyszeliśmy artylerii sowieckiej ani odgłosów walk powietrznych myśliwców sowieckich z bombowcami Hitlera podpalającymi Warszawę. Po dziesięciu dniach dowiedzieliśmy się, że chodzi o konstytucję. A nam chodzi o amunicję. I dlatego walcząca Warszawa nie rozumie i zrozumieć nie może, jak polski rzekomo Komitet Wyzwolenia mógł wystąpić w chwili powstania w stolicy z dyskusją na temat konstytucji, a mając tak silne poparcie rządu sowieckiego - nie umiał żądać pomocy zbrojnej dla walczących w Warszawie braci?
----------------------------------
UWAGA!
1) żołnierze Wehrmachtu, mają być traktowani w myśl przepisów prawa międzynarodowego, dotyczącego jeńców wojennych, 2) Reichsdeutsche mają być od stawieni do obozów koncentracyjnych przy Państwowym Korpusie Bezpieczeństwa, 3) Członkowie policji niemieckiej, SS, SD, SA, Hitlerjugend, Bahnschutzpolizei, Ukraińcy na służbie niemieckiej mają być traktowani jak zwykli przestępcy, 4) Volksdeutsche i „Polacy przestępcy" mają zostać oddani do dyspozycji Wojskowego Sadu Specjalnego.
Rozkaz „Montera" polecający „segregację" jeńców
-----------------------------------
Wiedząc o okrucieństwach popełnianych na ludności cywilnej, któryś z oficerów, może porucznik „Romański" lub podporucznik „Kolanko", zadecydował o ewakuacji mieszkańców Królewskiej 16.
10 lub 11 sierpnia przyszedł po nich z Próżnej oddział powstańców. „Benona" przez ostrzeliwaną Królewską przeniósł na plecach oficer w żółtej brezentowej bluzie z naszytymi na ramionach dwiema gwiazdkami (chodził w takiej podporucznik „Kijek"). Również „Hanka" z „Kociem" przebiegli niedraśnięci. „Kocio" ciągnął za sobą przez ulicę sieciowy rosyjski radioodbiornik. Opuścili dom „Venturscy". Pozostali na pewno restaurator Wardziński i zegarmistrz.
Po odejściu powstańców i części cywilów na teren posesji weszli żołnierze z rosyjskich formacji kolaboracyjnych.
Restaurator, zegarmistrz i może kilka innych osób musiało być dobrze ukrytych, skoro ich nie znaleźli. Dlaczego nie zajęli na stałe domu przy Królewskiej 16, pozostanie niewyjaśnioną zagadką. Może dlatego, że formacje kolaboracyjne bardziej interesowały się grabieżą niż podstawowymi zasadami strategii wojennej. Gdyby do domu weszli żołnierze SS lub Wehrmachtu, droga do PAST-y i do Śródmieścia stałaby przed nimi otworem. Na szczęście przeciwnikowi nie udało: się wykorzystać tej szansy.
„Biuletyn Informacyjny" z czwartku, 10 sierpnia, donosił:
„Kościól Wszystkich Świętych na Grzybowie był trzykrotnie celem ataków bombowych ze strony niemieckich «obrońców chrześcijaństwa». Podczas ataku ostatniego ks. Zacharek, biorący osobiście, mimo silnego obstrzału z PAST-y, udział w gaszeniu ognia - zginął śmiercią żołnierską na wieży kościoła".
Łączniczka „Grzymała" z 9 kompanii napisała po latach: „Żołnierze naszej kompanii brali udział w ratowaniu kościoła p.w. Wszystkich Świętych, który stał się celem ataków niemieckich od strony Żelaznej Bramy. Wraz z bohaterskim kapłanem, śp. Kazimierzem Zacharkiem, i ludnością cywilną chcieli ocalić świątynię od zniszczenia, umacniali wrota workami z piaskiem, nosili wodę do gaszenia pożarów. Pod gruzami świątyni zginął ks. Zacharek, który żołnierzom udzielił absolucji in articulo mortis, przynosząc Chrystusa dla nich podczas mszy polowej w domu przy Próżnej 14".
„Rzeczpospolita Polska" informowała: „Gdy oddziały Armii Krajowej przystąpiły do ataku na budynek Telefonów [...], ktoś wpadł na pomysł, aby na wprost tego budynku po przeciwnej stronie ulicy umieścić wielki tekturowy głośnik. Taką monstrualnie powiększoną imitację normalnego głośnika. Właściwy głośnik zainstalowano dyskretnie w jednym z sąsiednich domów. Na krótko przed szturmem jeden z naszych żołnierzy, władający doskonale językiem niemieckim, wygłosił do zabarykadowanych Niemców krótkie przemówienie. Krótkimi słowami zobrazował sytuację polityczną, nie szczędząc niepochlebnych epitetów pod adresem Hitlera. Niemcy przez chwilę słuchali spokojnie, po czym otworzyli ogień w kierunku tekturowego megafonu. [...] cóż, kiedy nawet w tym stanie szczątkowym ów domniemany głośnik gadał a gadał. Zapowiedział on m.in., że Polacy wynaleźli nową broń pod nazwą «V6». Są to mianowicie pełzające miny. Miny te wdrapują się same na najwyższy nawet budynek i na określonej wysokości wybuchają". Niemcy doszczętnie rozwalili tekturę.
Przez pierwszy tydzień, a może nawet dziesięć dni Powstania Niemcy zamknięci w gmachu PAST-y mieli bezpośrednie połączenie z kwaterą generała Stahela w pałacu Bruhla w Ogrodzie Saskim. Mimo oblężenia informowali o ruchach oddziałów powstańczych, wskazywali cele artylerii i lotnictwu. Dowództwo AK nie miało pojęcia o istniejącym połączeniu telefonicznym. Wiedział o tym chyba tylko strzelec „Marek" z plutonu porucznika „Tułacza". „Marek" w okresie okupacji pracował w kreślarni centrali telefonów przy Zielnej. Znał rysunki połączeń Wojskowej Centrali Telefonicznej „Heeresvermittlung". Ze znajomym porucznikiem udał się około 10 sierpnia do kwatery pułkownika „Montera", gdzie zostali przyjęci przez oficera sztabu, kapitana „Kmitę". „Naszkicowałem mu schemat «Heeresvermittlung» - napisał po latach - i powiedziałem, że kable połączeniowe są czynne. Pułkownik «Monter» wydał mi rozkaz przecięcia tych kabli. Pod ostrzałem z PAST-y i z Ogrodu Saskiego wraz z jednym żołnierzem, o pseudonimie «Sęp» przeczołgaliśmy się do studni przy ulicy Królewskiej (pokrywa takiej studni waży około 150 kg) i przeciąłem te połączenia. «Heeresvermittlung» przestało grać."
==================
Źródła:
Maciej Kledzik, "Królewska 16", Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa 1984.
Antoni Przygoński, "Udział PPR i AL w Powstaniu Warszawskim", Książka i Wiedza, Warszawa 1970
Almanach Powstańczy 1944 z kalendarzem na rok 2004, Miasto Stołeczne Warszawa, Warszawa 2003
Witryna Internetowa: http://www.whatfor.prv.pl
| |