| 2006-07-12, 09:16 Słoneczna elektrownia pływa po Wiśle |
Promienie grzeją mocno, więc niezwykła łódka pędzi po Wiśle. Z Krakowa wypłynęła 2 lipca, a już wczoraj zacumowała przy Wale Miedzeszyńskim.
Jej dach zbudowany jest z paneli słonecznych, od których biegną kabelki do dwóch silników elektrycznych. Ta pływająca elektrownia wygląda jak odłupany fragment wraku kutra rybackiego z walającymi się resztkami dobytku w drewnianych skrzyniach. Jest wyposażona w diody o mocy 50 wat, które świecą w nocy, niczym jupitery na stadionie piłkarskim.
Na pokładzie z wiślanym żywiołem walczą dwaj łodzianie. - Wisła to niebezpieczna rzeka, raz spokojna, raz rwąca, płytka, a za chwilę bardzo głęboka - mówi Przemek Witkowski. Jest pracownikiem Funduszu Ochrony Środowiska w Łodzi. Z Radosławem Wilczkiem poznali się, kiedy pracowali jako dziennikarze w Radiu Łódź. To nie jest ich pierwsza ekstrawagancka wyprawa. Wcześniej pływali przerobioną na łódkę syrenką, latali motolotnią, testowali poduszkowce na Odrze i Wiśle.
"Solarka" zbudowali w dwa miesiące. Dach pobierający energię słoneczną wypożyczyła im firma area 51, katamaran skonstruowali sami, silniki dostali z Gdańska. Gdy przypłyną 29 lipca, wezmą udział w regatach łodzi ekologicznych. Potem rozbiorą swoją łódkę i wrócą do Łodzi samochodem.
[...]
Dziś w południe oficjalnie przycumują w Warszawie - w Kanale Czerniakowskim, niedaleko barki "Herbatnik". Dłoń uściśnie im minister środowiska Jan Szyszko. Tymczasem ukryci w krzakach na Wale Miedzeszyńskim pucują się w wiślanej wodzie przed jutrzejszą uroczystością.
Monika Kołakowska, 11.07.2006. Więcej w Gazeta.pl
dodał/a: Piotr Kotkowski
|