| 2006-03-14, 16:10 "Siedem grzechów głównych" na Zamku Królewskim |
Polskie biblioteki skrywają bezcenne dzieła światowej grafiki i rysunku. Część z nich prezentuje nowa wystawa „Siedem grzechów głównych” na Zamku Królewskim. Grafiki i rysunki zebrane w polskich gabinetach rycin bardzo rzadko pokazywane są publiczności na wystawach. Z powodu wartości artystycznej i historycznej skrywane są w szufladach bibliotek, a specjaliści, zobowiązani statutem ICOM (miedzynarodowego stowarzyszenia muzeów), nie mogą zdradzić ich cen.
Nic dziwnego, skoro w zbiorach znajdują się dzieła mistrzów sztuki, nie tylko graficznej: Andrei Mantegni, Albrechta Dürera, Rembrandta, Francesca Goi czy Edwarda Muncha.
Największe polskie zbiory rycin i rysunków oparte są na historycznych kolekcjach: arystokratów, mieszczan, przemysłowców i królów, przede wszystkich Stanisława Augusta Poniatowskiego. Wśród nich możemy poszczycić się nawet rycinami z XV w. W szufladach biblioteki Polskiej Akademii Umiejętności w Krakowie leżą miedzioryty samego Andrei Mantegni, czołowego przedstawiciela włoskiego renesansu.
Jedne z najstarszych rycin w Polsce podarował państwu mąż stanu i kolekcjoner sztuki Stanisław Kostka Potocki. To dzięki niemu w 1818 r. nowopowstały Gabinet Rycin Uniwersytetu Warszawskiego zyskał m.in. niemal pełny (rzadkość) zestaw prac graficznych Albrechta Dürera ze słynną „Melancholią”.
Nie brakuje u nas akwafort mistrza Rembrandta, którymi poszczycić się może krakowska Akademia Umiejętności i Gabinet Rycin BUW posiadający największy zbiory dzieł graficznych tego artysty w Polsce.
Płock i jego biblioteka Towarzystwa Naukowego im. Zielińskich skrywa pełny cykl „Kaprysów” Francesca Goi. Amatorom sztuki początku XX w. warto polecić warszawski Gabinet Rycin, gdzie obok prac Toulouse-Lautreca, Renoira czy Maneta z kolekcji XIX-wiecznego przemysłowca z Łodzi Henryka Gromana znaleźć można unikalne litografie Edwarda Muncha. Wśród nich ekspresjonistyczną „Madonnę”, która nawiązuje do skradzionego w 2004 r. w Oslo (i nieodnalezionego) „Krzyku” tego artysty.
Nie zdajemy sobie sprawy, co jest w szufladach bibliotek, bo bogate zbiory pokazywane są wyjątkowo. Dopiero niedawno, przy okazji wystawy „Panoptykon” w Zachęcie, Gabinet Rycin Biblioteki Uniwersyteckiej w Warszawie po raz pierwszy pokazał słynne „Carceri” (Więzienia) Giovanniego Battisty Piranesiego z królewskiej kolekcji Stanisława Augusta Poniatowskiego. Dlaczego tak piękne zbiory nie są udostępniane?
– Ryciny odbija się najczęściej na papierze, który ma swoje wymagania, jak wszystkie dzieła sztuki na takim podłożu – tłumaczy dr Jolanta Talbierska, kurator grafiki dawnej w BUW. – Powinny być przechowywane w odpowiedniej temperaturze i wilgotności powietrza. Poza tym odbitka czy rysunek może przyjąć określoną liczbę luksów, czyli jednostek światła.
Z tego powodu wystawy rysunków i rycin toną w półmroku, by światło nie spowodowało nieodwracalnych reakcji chemicznych papieru i farby.
Ze względu na konieczność ochrony zbiorów dostęp do tych najcenniejszych jest zastrzeżony dla naukowców.. Zwykły człowiek z ulicy nie ma szans ich zobaczyć. Nawet studenci, którym kontakt z dziełem potrzebny jest w pisaniu pracy, muszą mieć list polecający z uczelni.
– Najpierw proponujemy materiał zastępczy – fotografie lub mikrofilmy – wyjaśnia dr Talbierska. – Jeśli to nie wystarcza, udostępniamy oryginalną grafikę. Oczywiście przy zachowaniu wszystkich norm bezpieczeństwa. Tak jest w przypadku szczególnie cennej kolekcji Stanisława Augusta, która dotrwała do dzisiaj w stanie z II poł. XVIII w.
Polskie zbiory, choć bogate, byłyby jeszcze większe, gdyby nie historyczne zawieruchy. Tylko II wojna światowa ogołociła Gabinet Rycin BUW aż w 60 procentach.
– Najcenniejsze partie kolekcji Niemcy wywozili do Rzeszy, resztę palili – mówi dr Talbierska. Część zbiorów zdołali uratować pracownicy bibliotek, którzy z narażeniem życia ukrywali je w prywatnych piwnicach. – Dzięki prof. Stanisławie Sawickiej, kierowniczce Gabinetu Rycin BUW i je pracownikom ocalono m.in. niektóre teki królewskie z rycinami i rysunkami – podkreśla dr Talbierska.
Po wojnie część zbiorów wróciła na swoje miejsce, w tym królewskie teki znalezione m.in. w składach na Wawelu czy na zamku Szwagoczów w Cieplicach. Część z nich straciła swoją świetność, inne zyskały historyczny szlif w postaci dziur po kulach czy śladów oficerskich butów.
W Zamku Królewskim od dziś, 14 marca, można oglądać dzieła mistrzów grafiki dawnej z krakowskiej biblioteki Polskiej Akademii Umiejętności. Wystawiono tam Dürera, Rembrandta czy Rubensa. Tak rzadka okazja zobaczenia, co kryją skarbce polskich bibliotek i muzeów, szybko się nie powtórzy.
Wystawa potrwa do 14 maja.
|