| 2006-03-08, 16:09 Finisz walki o nowe lotnisko dla Warszawy i centralnej Polski |
Babsk? Mszczonów? A może Baranów? W jednym z tych miejsc hiszpański doradca Ministerstwa Transportu widziałby nowe lotnisko dla Warszawy i centralnej Polski. Z gry wypadł faworyzowany dotąd Modlin.
Hiszpańskie konsorcjum Ineco Sener po kilkumiesięcznych analizach wybrało w końcu najlepsze miejsce pod nowy port lotniczy dla Warszawy i centralnej Polski. Kto okazał się zwycięzcą?
Urząd Lotnictwa Cywilnego, który zlecał prace Hiszpanom, już wie, ale wszystko otacza tajemnicą. - Najpierw musimy sprawdzić, czy firma wykonała dobrze swoją pracę. Ostateczne rekomendacje przekażemy Ministerstwu Transportu i Budownictwa na początku kwietnia - zapowiedział wczoraj Krzysztof Kapis, szef Urzędu Lotnictwa Cywilnego. „Gazecie” zdradził jednak, że lotnisko powinno powstać między Łodzią i Warszawą w odległości najwyżej ok. 50 km od stolicy przy obecnych lub planowanych trasach komunikacyjnych. Spośród ośmiu ocenianych lokalizacji w grę wchodzą więc tylko: • Mszczonów - 50 km od Warszawy przy trasie katowickiej i Centralnej Magistrali Kolejowej, • Baranów koło Grodziska Mazowieckiego - ok. 40 km od stolicy przy planowanej autostradzie A2, • Babsk koło Rawy Mazowieckiej - ok. 60 km od Warszawy przy trasie katowickiej. Jak ustaliliśmy, z gry definitywnie wypadły: Modlin, Nowe Miasto nad Pilicą, Radom, Sochaczew i Wołomin.
Czy to lotnisko trzeba budować?
Burmistrz Mszczonowa Grzegorz Kurek przekonuje, że wygra właśnie jego miasto. - Jestem o to spokojny. Jednak pośpiech przy ostatecznym wyborze nie jest wskazany. To decyzja strategiczna dla Polski - dodaje. Kandydaturę Baranowa, która pojawiła się całkiem niedawno, burmistrz Kurek nazywa "niedorzecznością". Twierdzi, że w okolicy są zbyt żyzne gleby, by przeznaczać jej na lotnisko.
Czy jednak centralny port lotniczy jest rzeczywiście potrzebny? Tak uważa m.in. Krzysztof Kapis, bo za mniej więcej osiem-dziewięć lat Okęcie całkowicie się zapcha. Nowe lotnisko mogłoby też pełnić funkcję portu przesiadkowego do krajów Europy Środkowo-Wschodniej, a być może również do Azji i Ameryki Północnej.
Wiceminister transportu i budownictwa Eugeniusz Wróbel jest jednak ostrożniejszy. - Kiedy już dostaniemy raport hiszpańskiej firmy, będziemy się zastanawiać, co dalej. Trzeba w ogóle sprawdzić, czy my potrzebujemy tego portu - zastrzega. Dodaje, że na jego budowę potrzeba miliardów euro. Uważa, że większość pieniędzy powinny dać linie lotnicze: LOT lub nawet Star Aliance, czyli grupa przewoźników, do której należy LOT. To oni muszą ocenić, czy budowa dużego portu przesiadkowego ma sens. - Będziemy w tej sprawie rozmawiać z LOT-em - zapowiada wiceminister Wróbel.
Krzysztof Śmietana, osa, 08.03.2006. Więcej w gazeta.pl
dodał/a: Piotr Kotkowski
|