| 2006-01-20, 20:43 Piłą malowane życie drzew |
| Dzikowska wybiera takie detale, żeby nie od razu było wiadomo, co przedstawiają jej zdjęcia Rzeczpospolita |
Fotografia - to od dziesięciu lat największa pasja Elżbiety Dzikowskiej, podróżniczki i dziennikarki, z wykształcenia historyka sztuki.
Zaczynała od zdjęć dokumentujących wyprawy w egzotyczne rejony świata. Ostatnio zachwyciła się "abstrakcją" ukrytą w naturze. Stara się ją wyeksponować za pomocą prostego zabiegu - kadrowania. Wybiera takie detale w fotografowanych obiektach, żeby nie od razu było wiadomo, co przedstawiają. I żeby przypominały malarstwo. W tym celu zaopatrzyła się w obiektyw do makrofotografii, używany nieraz przez naukowców. Pozwala jej to na utrwalanie maleńkich fragmentów z niewielkiej odległości. I przy zachowaniu głębi ostrości.
- Od dawna fascynuje mnie świat oglądany z bliska. A raczej, rozmaitość barw, materii i struktur, występujących w naturze, lecz zauważalnych dopiero w wielkim zbliżeniu - opowiada Dzikowska. -To tak, jakbym fotografowała "naskórek" kory, wody, piasku. Wówczas coś, co wydaje się płaskie i gładkie, okazuje się trójwymiarowe, z grubą fakturą. Poza tym tylko w ciasnym kadrze widać grę światła i cienia jak na abstrakcyjnym obrazie. Ale nie ograniczam się do ujęć natury. Jednocześnie na wszystkich kontynentach zbieram materiały do serii "Uśmiech świata". Uwieczniam ludzi w różnym wieku, od niemowlęctwa po późną starość - ludzi nie zawsze szczęśliwych, a mimo to uśmiechniętych. Czasem uśmiech pojawia się tylko w oczach, innym razem przez łzy. Uważam, że uśmiech to najlepszy sposób porozumiewania się z bliźnimi.
Rok temu Elżbieta Dzikowska odwiedziła Podkarpacie. - Dowiedziałam się, że odbędzie się tam aukcja bloków drewnianych wyciętych z różnych gatunków. Do licytacji przedstawiono ponad trzy tysiące klocków, w tym z drewna jaworowego, najdroższego, bo to surowiec na instrumenty muzyczne. Przyjechali kupcy z całej Europy... Ale "bohaterami" moich prac stały się klocki "gorsze", z uszkodzeniami.
Dlaczego, można zobaczyć na wystawie w Galerii WizyTUjącej. Piętnastu wyeksponowanym fotogramom autorka nadała tytuł "Odniesienia" - bo kojarzą się, odnoszą do prac znanych malarzy, z Leonem Tarasewiczem i Tomaszem Tatarczykiem na czele. Jak wiadomo, obydwaj artyści tworzą własne interpretacje pejzażu i przyrody. Dzikowskiej udało się ich "podrobić" za pomocą... śladów po pile, widocznych na blokach ściętych drzew. Tak skadrowała zdjęcia, że poorane piłą drewno wypełnia całkowicie pola. Szramy, poprowadzone równolegle lub centrycznie, przywodzą namyśl bruzdy zaoranych pól. Przypominają także syntetyczne pejzaże, typowe dla wczesnej twórczości Tarasewicza. Skojarzenie uprawnione również ze względu na formaty - największe odbitki mierzą 1,32 na 2 metry! Zdumiewa też wyrafinowana, zda się, starannie przemyślana kolorystyka wnętrz drzew. Bogate gamy brązów i beżów, harmonie bieli i szarości, kontrasty czerni i złocistości - a wszystko to "za życia" drzew ukryte przed naszymi oczyma.
ul. Bema 65, wystawa czynna do 4 lutego
MONIKA MAŁKOWSKA
|