| 2005-12-14, 10:17 Pamiętnik w przeźroczach |
MONIKA JANUSZ, Rzeczpospolita, 14.12.2005. Fotoplastykon w Alejach Jerozolimskich skończył 100 lat, otwarto go pod koniec 1905 roku. Jest jedynym takim obiektem na świecie zachowanym in situ, czyli tam, gdzie rozpoczął swoją działalność.
To jedno z najbardziej niezwykłych i romantycznych miejsc Warszawy. Niełatwo je znaleźć. Mieści się w oficynie kamienicy nr 51, ale bramę łatwo przegapić - ginie wśród oświetlonych sklepowych witryn i reklam. Gdy jednak już się w nią wejdzie - nie ma wątpliwości: przedwojenny bruk podwórka, secesyjny kran zdobiony paszczą lwa i wesoły zielony szyldzik "Fotoplastykon". Podobny napis, tyle że złoty, jest na dwuskrzydłowych drzwiach prowadzących do środka. Potem przed oczyma rozpościera się niezwykły widok.
Beczka ze zdjęciami Pomieszczenie bez okien (za to z piecem kaflowym!) prawie w całości wypełnia coś na kształt wielkiej drewnianej beczki. Na ścianach wiszą ręcznie malowane plakaty zapowiadające kolejne seanse - "Turcja", "Pekin", "Sahara". Wokół beczki 24 siedziska-zydelki. Naprzeciw każdego z nich mosiężne lornety. To stereoskopy umożliwiające oglądanie zdjęć w trójwymiarze. Dzięki nim zaistniał w XIX wieku w Niemczech pierwszy fotoplastykon. Patrząc w nie widzimy kolejno przesuwające się obrazy. W ekspozycji stałej dokumentują Warszawę od 1865 do 1965 r. Oglądając dramatyczne losy miasta - wojnę, powstanie, później wznoszoną w pośpiechu peerelowską architekturę, aż trudno uwierzyć, że fotoplastykon przetrwał bez szwanku.
- Popękały niektóre z ponadstuletnich zdjęć, bo wykonane są na bardzo kruchym szkle. Najstarsze zachowało się w całości. Powstało w 1869 r. i przedstawia otwarcie Kanału Sueskiego - opowiada Tomasz Chudy, obecny właściciel fotoplastykonu.
Czas się zatrzymał Fotoplastykon podczas wojny był punktem kontaktowym Szarych Szeregów. Potem dawał wytchnienie mieszkańcom zbombardowanego miasta, pokazując stolicę sprzed 1939 r. W ręce państwa Chudych trafił na początku lat 70., kiedy to dziadek pana Tomasza Józef odkupił go od rodziny Krumpów.
- Dziadek mieszkał w tej kamienicy i uwielbiał fotoplastykon. Prowadził go aż do swojej śmierci w roku 1980 - wspomina pan Tomasz. Potem maszyna miała najdłuższą w swojej działalności przerwę, bo aż dwunastoletnią. Tadeusz Chudy, syn Józefa, opiekował się archiwum, ale nie miał czasu na pokazywanie zdjęć. Utrzymywał się z pisania, był m.in. redaktorem naczelnym "Płomyczka". W 1992 roku uruchomił fotoplastykon pan Tomasz i opiekuje się nim do dziś. Eksponat został wpisany na listę zabytków i jest gratką dla zagranicznych turystów. Mimo to miasto nie pomaga w jego utrzymaniu, a garstka ludzi zaglądających tu od czasu do czasu nie daje takich wpływów z biletów, by starczyło na czynsz, rachunki i konserwację.
- Otwieram fotoplastykon 3 razy w tygodniu, czasem nikt nie zajrzy przez cały dzień, ale wiem, że będę podtrzymywał go przy życiu, jak długo się da - mówi Tomasz Chudy. - Kojarzy mi się z dzieciństwem, dziadkiem, tradycją. Tu czas się zatrzymał - dodaje.
W chwilach zwątpienia podtrzymują go fani fotoplastykonu, czyli ci, którzy przychodzili tu jako dzieci, a teraz pokazują te same fotografie swoim pociechom. Doceniają miejsce reżyserzy. Był tu z ekipą m.in. Dariusz Gajewski, kręcąc jedną ze scen do filmu "Warszawa", a przedtem Filip Bajon, realizując dokument o Ryszardzie Kapuścińskim i jego podróżach. Autor "Hebanu" zostawił wpis w pamiątkowej księdze.
Miejsce ożyło, było wręcz oblegane, całkiem niedawno, gdy podczas marcowego Festiwalu Fotografii Artystycznej po raz pierwszy od kilkudziesięciu lat stworzona została dla fotoplastykonu nowa seria zdjęć. Przedstawiały zabawne akty w stylu retro.
Fotoplastykon jest czynny: wt. 15 - 19, czw. 15 - 19, sob. 11 - 16. Wstęp 7 zł
|