| 2005-10-15, 10:01 Czy trzeba będzie powtórzyć wybory parlamentarne w Warszawie? |
Wszystko w rękach Sądu Najwyższego. Jeśli uzna, że skarżący wynik wyborów kandydaci z PO mają rację, a błąd w liczeniu głosów wpłynął na podział mandatów, najpóźniej w lutym znów będziemy wybierać warszawskich posłów.
Czy głosy oddane na wybranego kandydata mogą zniknąć? W piątek opisaliśmy prywatne śledztwo Krzysztofa Tyszkiewicza, bemowskiego radnego, który startował do parlamentu z listy PO. Twierdzi, że przynajmniej w kilku warszawskich komisjach i jednej zagranicznej, gdzie głosowali na niego przyjaciele, dostał zero głosów! Złożył więc protest do Sądu Najwyższego.
Wiadomo już, że to niejedyny taki przypadek. - Znajoma zagłosowała w komisji we Włochach na mojego ojca Andrzeja Czumę (PO). Jednak ojciec uzyskał tam zerowy wynik! - denerwuje się Krzysztof Czuma, syn kandydata. Ta sprawa również trafiła do SN.
W piątek minął termin składania protestów - w stolicy wpłynęło ich dziewięć. Sąd musi je rozpatrzyć najpóźniej do drugiej połowy grudnia. Zbada, czy popełniono błąd przy liczeniu głosów. Jeśli przyzna rację protestującym, nakaże powtórne liczenie głosów z okręgu warszawskiego, który obejmuje też wszystkie komisje zagraniczne. Teraz karty do głosowania leżą w zamkniętych workach w urzędach dzielnic. Składuje się je w zaplombowanych pomieszczeniach i bez zgody SN nie można otworzyć. Ale cała sprawa może nie skończyć się na powtórnym liczeniu. - Jeśli zaś sąd uzna, że pomyłka wpłynęła na wynik wyborów, może zdecydować o nawet o ich powtórzeniu - mówi Piotr Hofmański, rzecznik SN.
Tyszkiewicz podejrzewa, że zawiódł system informatyczny. Wykreślenie w ostatniej chwili z protokołów zmarłej Wiesławy Surażskiej mogło spowodować przesunięcie głosów o jedno w oczko w górę lub w dół. Państwowa Komisja Wyborcza wierzy, że system działał poprawnie. - Pomylić mogli się tylko członkowie komisji - zapewnia Romuald Drapiński z PKW.
Więcej informacji w Gazecie Wyborczej
dodał/a: Piotr Kotkowski
|