| 2003-09-29, 12:40 Wystawa fotografii w Instytucie Sztuki PAN |
Unikatowe fotografie z Prus Wschodnich cudem trafiły do warszawskiego Instytutu Sztuki. Od niedzieli, 28 września, można je zobaczyć na wystawie.
Ulica jest gęsto zabudowana, jezdnia wybrukowana kocimi łbami, domy mają ścięte narożniki, a pośrodku tłum dzieciarni. Podrostki i maluchy. Wszystkie w śmiesznych ubraniach. Niektóre wciąż rozbiegane, inne stoją już karnie w rządku. Ich dziecięce twarze są skupione. Na ulicę przyjechał fotograf. Ustawił ogromny aparat i uruchomił migawkę magicznej skrzynki. Jakiś chłopiec ustawia grupę dziewczynek. Leciutko je popycha, każe stanąć w rządku. Jest bosy, jak każdy ulicznik. Inne dzieci dopiero pędzą chodnikiem w stronę fotografa.
To zdjęcie mogło powstać w Warszawie przed 1914 r. Pejzaże są podobne, dzieci też. Takie samo koło do sersa w ręku jednej z dziewczynek, takie same szeregi kamienic, taki sam bosonogi ulicznik. Powstało w Królewcu. Mieście - tak samo jak nasze - startym z powierzchni ziemi w czasie drugiej wojny światowej (Królewiec po raz pierwszy został zbombardowany w chwili, gdy w Warszawie trwało powstanie). Mieście, które nigdy się już nie odrodziło.
Wystawa "Fotograf przyjechał!", którą od dziś można oglądać w Instytucie Sztuki PAN, ukazuje zdjęcia mieszkańców nieistniejących już Prus Wschodnich. Zorganizowano ją z okazji trzydniowej sesji polskich i niemieckich historyków sztuki. - Sesje takie odbywają się już od dziesięciu lat. To największe forum spotkań polskich i niemieckich historyków sztuki. W Warszawie gościmy ich po raz pierwszy, stąd też pomysł na wystawę - mówi Małgorzata Omilanowska, wicedyrektor Instytutu Sztuki PAN.
Zdjęcia pochodzą ze zbiorów instytutu. Powstawały od ok. 1890 r. do drugiej wojny światowej dla Urzędu Konserwatora Zabytków w Królewcu. W 1945 r. Niemcy je ewakuowali. Zapakowali do pociągu i wysłali na zachód. Wagony dotarły tylko do Torunia. Nie zostały rozkradzione, bo skrzynie pełne szklanych negatywów nikogo nie interesowały. Ktoś zawiadomił o nich władze i w ten sposób, przez Ministerstwo Kultury, trafiły do instytutu. Potem część z nich z adnotacją, że są niezgodne z profilem instytutu trafiła na śmietnik. - Na szczęście, ktoś z naszych pracowników potrafił je docenić. Wyciągał je ze śmieci i wróciły do archiwum - dodaje Małgorzata Omilanowska.
Cały zbiór został opracowany dzięki wsparciu niemieckiej fundacji ZEIT z Hamburga. Przetrwało ponad 6600 negatywów. Fotografie pokazane na wystawie są kadrowane. - Mieliśmy problemy z wyborem sceny, którą chcemy wykadrować. Scenki rodzajowe najczęściej zostały uwiecznione przypadkiem - mówi współautor wystawy Jan Przypkowski i kadruje na ekranie komputera fragment tła jednego ze zdjęć. Fotografia zdaje się ożywać niby film z życia miasta robiony ukrytą kamerą.
Wystawa "Fotograf Przyjechał!" przygotowana przez Piotra Jamskiego i Jana Przypkowskiego, Instytut Sztuki PAN (ul. Długa 26/28) potrwa do 24 października (pon.-pt. w godz. 8-16)
|