| 2005-06-04, 12:17 Rikszą po mieście i na imprezę |
| Fot. Jacek Łagowski / AG Gazeta |
Chcę, by Warszawa miała swój swoisty klimat, taki jaki panował tu przed wojną - opowiada Mikołaj Wezdecki, właściciel Warszawskiej Korporacji Riksza Taxi, która od najbliższej soboty startuje z nową usługą - bezpłatnego dowozu klientów do klubu i restauracji Mexican przy Foksal
Pod banderą Warszawskiej Korporacji Riksza Taxi jeździ na razie tylko jedna riksza. W tygodniu można ją spotkać na Starym Mieście, w weekendy na Nowym Świecie i w jego okolicach. I właśnie w soboty i niedziele w godz. 11-23 tą rikszą będzie można z warszawskim fasonem zajechać do klubu lub restauracji Mexican.
Baza z tradycjami
Riksza Mikołaja Wezdeckiego wyjechała na ulice kilka tygodni temu. Przetestował ją właściciel, potem stery przejął jego pracownik Piotr Iskrzyński.
Baza korporacji mieści się dwa kroki od Nowego Światu, w garażu kamienicy na Smolnej 14.
- Przed wojną w tym miejscu mieścił się największy w Warszawie serwis rikszarski - opowiada z dumą Mikołaj. Ma 21 lat, na Smolnej mieszka od dzieciństwa. Wraz z innymi mieszkańcami przez kilka lat walczył z właścicielami klubu Labirynt, który urzędnicy ostatecznie zamknęli rok temu. Jest zakochany w klimacie przedwojennej Warszawy. Ma też fioła na punkcie detali, dlatego w rikszy kazał zamontować tylko jedną przerzutkę - więcej popsułoby jej przedwojenny sznyt.
Zgodnie ze wskazówkami szefa rikszarz Piotrek, równolatek Mikołaja, nosi się po warszawsku - w pracy ma na sobie zawadiacko naciągnięty kaszkiet, białą koszulę i garniturowe spodnie.
Otwarty, komunikatywny i niewstydliwy
Interes powoli się rozkręca. O ile na Starówce chętnych do przejażdżki brakuje (czasem Piotrek nawet godzinę czeka na chętnych), o tyle w weekendy jest ich tylu, że rikszarz nie ma nawet chwili na wytchnienie.
- Gdyby Nowy Świat był deptakiem przez cały tydzień, dokupiłbym ze 30 takich rikszy. W weekendy ta ulica tętni życiem! - opowiada Mikołaj Wezdecki. Zastrzega, że na wielkim zarobku specjalnie mu nie zależy. - Z tymi rikszami chodziło mi głównie o to, by w Warszawie było choć trochę tak jak przed wojną - przekonuje.
Teraz szuka dodatkowego pracownika. Okazuje się jednak, że znalezienie rikszarza wcale nie jest takie proste.
- Ludzie się wstydzą takiej roboty. Uważają, że rikszarz to głupia praca - opowiada Mikołaj. Charakteryzuje idealnego kandydata: ma być otwarty, komunikatywny i - broń Boże - niewstydliwy.
- Przechodnie chętnie pokazują sobie rikszarza palcami, zaczepiają go, proszą o pozowanie do wspólnego zdjęcia. Trzeba być otwartym na takie sytuacje - mówi Wezdecki. - No i dobrze, jeśli ktoś ma kondycję. Wystarczy, że sporo jeździ na rowerze - dodaje.
Zainteresowani pracą rikszarza mogą skontaktować się z Mikołajem Wezdeckim, tel. 501 261 715
|