| 2005-05-11, 09:00 Booving - nowa moda wśród studentów |
Booving to nowa studencka moda w Warszawie. Polega na spędzaniu czasu w Bibliotece Uniwersyteckiej na Powiślu. To styl życia, w którym nauka przenika się z rozrywką
Co dzień BUW odwiedza 3,5 tys. osób. Trudno ocenić, ilu z nich świadomie uprawia booving. Najbardziej rozpowszechniony jest wśród studentów prawa. Wśród nich są Marta Kopeć i Maciek Karolak. - Uprawiamy booving - przyznają. Każdego dnia spędzają w BUW-ie po kilka godzin. Uczą się, piją kawę, grają w kręgle, leżą w ogrodach na dachu, bo Biblioteka przy Dobrej to jedyny gmach w Warszawie, gdzie wszystko to jest w jednym miejscu.
Nazwa boovingu powstała od wymowy skrótu BUW. I tak jak shopping czy clubbing, booving wyraża pewien styl życia. Uczenie się przestaje w nim być przykrym obowiązkiem i przez to, że splata się z rozrywką, jest wydarzeniem towarzyskim. Na booving umawia się spora rzesza studentów.
Jak wytłumaczyć to zjawisko? - To zasługa budynku. Rośliny pnące się po ścianach otwartego holu zachęcają do spacerów. Przeszklony dach wysoko nad głową sprawia, że znika poczucie zamknięcia. Można się tu czuć jak w odizolowanym świecie - uważa studentka Ilona Zalewska.
- Tu zacierają się granice nie tylko między nauką a odpoczynkiem, ale też ludźmi. Są profesorowie, biznesmeni, aktorzy, a wielu studentów rzeczywiście przesiaduje tu całe dnie - potwierdza Mariusz Paciorek, szef Cafe Team, kawiarni w holu biblioteki. - Myślę, że przyciąga ich architektura. Zieleń i przeszklone przestrzenie sprawiają, że niemal każdy dobrze się tu czuje.
Nauka na poziomie
Architektura budynku wpłynęła też na pojawienie się dwóch odmian boovingu. Karolina z III roku prawa precyzuje, że jest booving górny i dolny. Pierwszy polega na znakomitym opanowaniu planu czytelni - tak, by szybko znaleźć książkę i najlepsze miejsce do nauki (można się np. rozsiąść w jednym z wielu foteli). Stali bywalcy czytelni szybko i bezbłędnie trafiają do poszukiwanych lektur. Inni skarżą się, że tracą na to mnóstwo czasu.
Gdy ok. godz. 21 rozlegają się komunikaty o zamknięciu czytelni, studenci przenoszą się do pubów w podziemiach na booving dolny. Maciek przyznaje, że zdarza mu się odwrócić kolejność i najpierw sprawdzić, kto ze znajomych siedzi w pubie Na poziomie. To tam uczący się przenoszą się z czytelni, często umawiając się na korepetycje.
Studenci żartują, że booving uzależnia. - Czasami nie chce się wychodzić z biblioteki i dobrze by było, żeby choć raz w tygodniu otwarta była przez całą noc - proponuje Marta.
Dyrektor BUW-u Ewa Kobierska-Maciuszko zastanawia się, czy nie przedłużyć godzin pracy biblioteki do północy. - Booving to kolejny sygnał, że nie jesteśmy tylko wielką biblioteką akademicką - cieszy się. - Architekt przełamał konwencje i dzięki temu gmach nie jest martwą bryłą, ale tworzy nową przestrzeń społeczną.
|