W ciągu pokolenia mężczyźni w Warszawie rozpłyną się w masie kobiet. - Panie będą stanowić aż dwie trzecie populacji - uważa Wiesław Łagodziński, socjolog z warszawskiego Urzędu Statystycznego

Brzydka płeć zanika, a pięknej w stolicy wciąż przybywa. Już teraz na 100 mężczyzn przypada 118 kobiet, a w niektórych dzielnicach - nawet 128. W najstarszych - Żoliborzu, Woli i Śródmieściu - pań jest prawie 130 "na setkę" (średnia krajowa z 2003 r. to 108 pań na 100 panów). Dlaczego w Warszawie kobiet jest więcej? Zdaniem Wiesława Łagodzińskiego stolica jest doskonałym miejscem, by realizować swoje ambicje zawodowe i zarobić na komfortowe mieszkanie. Kobieca przewaga w Warszawie wiąże się też z tym, że żyją dłużej niż mężczyźni. W grupie wiekowej powyżej siedemdziesiątki jest ich aż 68 proc.

- Uciekają z miasteczek i ze wsi, bo są dobrze wykształcone i szukają lepszego życia - przekonuje Łagodziński. - A Warszawa, z najniższym bezrobociem w kraju, jest w stanie zaoferować im ogromny rynek pracy, szczególnie w sektorze usług. Szkoda tylko, że kiedy jakiś zawód zaczyna się feminizować, natychmiast spadają tam płace - kwituje.

Łagodziński twierdzi, że za 20-30 lat w Warszawie będzie już 150 kobiet na 100 mężczyzn. - Nasze miasto potrzebuje tylu kobiet - mówi. - Spójrzmy na rynek usług. Mamy tam aż 3,3 tys. zakładów fryzjerskich i kosmetycznych, 655 pralni i 3,4 tys. obiektów gastronomicznych. One powstają z myślą o kobietach. I o ich pieniądzach - śmieje się.

Choć mamy w Warszawie moc kobiet, przyrost naturalny jest ujemny. Panie, które decydują się urodzić i odejść na urlopy wychowawcze, ryzykują, że później będą miały problemy z ponownym znalezieniem pracy. - Na razie ujemny przyrost neutralizują one same, bo stanowią aż dwie trzecie przyjezdnych - podsumowuje Wiesław Łagodziński.

dodał/a: Małgorzata Pawlicka

źródło: Gazeta