Kobiety są dyskryminowane na stołecznej Akademii Sztuk Pięknych, przynajmniej zdaniem młodej malarki Ani Okrasko, której wystawa ma zwrócić uwagę na ten stan rzeczy.

Jeżeli sądzicie, że sztuka kobiet jest niepoważna, to powinien spodobać się wam tytuł wystawy obrazów Ani Okrasko - "Mój profesor maluje w paski, a ja w groszki, bo to jest bardziej dziewczęce" . Oczywiście zawiera się w tym drwina z potocznie panujących przesądów na temat wartości żeńskiej twórczości. Jednak dla malarki nie jest to tylko zabawna anegdota.

Podczas swoich studiów w ASP wielokrotnie musiała wysłuchiwać takich pogardliwych uwag. W końcu poirytowana obnażyła je w formie cytatów zapisanych na korytarzu akademii. Zdumieni studenci i profesorowie czytali: "Malarki to żony dla malarzy" , "Sztuka kobiet jest delikatniejsza, bardziej dekoracyjna" .

Ta patriarchalna arogancja ma swoje konsekwencje. Adeptów malarstwa nie uczy żadna kobieta. Sama Okrasko skończyła studia w pracowni wybitnego malarza Leona Tarasewicza, który zresztą całkowicie akceptuje feministyczną krytykę uczennicy. Tarasewicz zainspirował także tytuł wystawy. Malarz bowiem znany jest z monumentalnych nieraz kompozycji horyzontalnych linii. Natomiast te rzekomo infantylne kropki to wpływ wielkiej japońskiej artystki Yayoi Kusamy, której fenomenalną wystawę oglądaliśmy niedawno w Zachęcie.

Zdaniem malarki, nie warto wstydzić się swojej dziewczęcości. Rzekomy kicz świadomie użyty może być o wiele ciekawszy od nadętej męskiej powagi. Wystawa Anny Okrasko stanowi jej prace dyplomową. Zobaczymy ją razem z pracą dyplomową Joanny Bębenek "Okna".

Galeria Wizytująca ul. Bema 65, do 8 pażdziernika

dodał/a: Małgorzata Pawlicka

źródło: Życie Warszawy