| 2004-09-27, 09:00 Moje związki z Warszawą |
Ewa odpowiedziała na nasze ogłoszenie o współpracy. Odpowiedziala jako jedna z wielu osob, ale jakze ciekawie.
Kiedy zapytałem Ją (e-mailowo) jakie są Jej związki z naszym miastem, napisała:
Kilka słów na temat moich związków z Warszawą? Mhy... ?
Wygląd zewnętrzny.
Jestem wyższa niż nogi Bolesława Prusa stojącego wsród kwiatów na Krakowskim Przedmieściu. Moje włosy są jak wysuszona trawa, jak w niektórych miejscach w Skaryszewskim. Oczy mam jak billbord rozwieszony nad Rotundą, pełen głębi.
Cechy.
Czasem jestem twarda i cierpliwa jak betonowe lwy z przed Belwederu. Czasem bierna jak dziś Plac Defilad. Kiedy indziej biegnę by popłynąć jak Świętokrzyska przechodząca w Tamkę oby bliżej do rzeki. Szczera jak pasja i wylane uczucia na obrazach Chełmońskiego, Gierymskiego, Malczewskiego, Boznańskiej, Weisa z wystawy stałej Muzeum Narodowego. Otwarta na ludzi jak Dworzec Centralny. Wiem, że przychodzą, są i odejdą, może powrócą?. Czasem trochę zakręcona jak rondo De Golea, a wyrośnięta palma zdradza szaleństwo. Ciepła jak rozgrzana widownia w trakcie spektakli w Dramatycznym, Romie czy Buffo. Przyjazna jak muzyka dla melomanów na Jasnej.
Wnętrze.
Zmieniam się. Gdyby tak wjechać na trzydzieste piętro PeKiNu wszystko byłoby widać jak na dłoni. Na północy - chluba czasów PRLu -blokowiska, trochę na wschód przepiękną Starówkę, na południe nowoczesne drapacze chmur, a na zachód rozciągające się Pola Mokotowskie. Dojrzewam jak drzewa, które upiększają warszawskie perły Łazienki i Wilanów, choć jestem Suwalczanką moim drugim domem jest to miasto.
Warszawa jest moją Matką przyrodnią, która jest surowa, ale zapewnia mi egzystencję. Pozwala mimo rygoru rozwijać się w miarę moich możliwości. Na początku trudno było mi znieść jej oziębłość, ale ona mnie umacnia. Pozwoliła mi zobaczyć czym jest świat, w którym żyją twardzi ludzie, ludzie (być może pozornie) bardziej odporni na zasady przetrwania. Zasady przetrwania jakie ustaliła Matka Natura. To tu przez sześć lat dzieliłam się z nią radością i smutkiem. To tu uczyłam się żyć samodzielnie, nie znając nikogo, ani miasta. To tu uczyłam się tak trywialnych, a potrzebnych do życia czynności. Tu spotkałam pierwszą miłość, tu znalazłam pierwszą pracę, tu zaczęłam dbać o siebie sama, to tu poznawałam i poznaję ciągle się ucząc kultury i życia w tak zlepionym w jedną całość społeczeństwie. Tu wsłuchiwałam się w żywe emocje wrosłe w jej cegłę.
Przechodząc Jezuicką słyszę stłumiony głos Przemyka czy Brylewskiego pobitych na komisariacie. Słyszę cierpiących Żydów w Gettcie Warszawskim. Słyszę Powstańców zmagających się ze zwątpieniem i wolą walki. Dzięki Borowskiemu, Krallowej czy Grzesiukowi wiem jak wyglądała przed wojną, Hillarowej, Bieńkowskiemu czy Sadowskiej w latach 80 - tych. Widzę twarze ludzi, którzy są jak ćmy, duchy, byli i będą. To miasto było epicentrum cierpienia kraju i dziś ja i moi równieśnicy i inni młodsi, którzy nadejdą będą zmieniać to co bolesne na nowe, oby lepsze. Nie da się wymazać wydarzeń z kart historii można kreować teraźniejszość, a ja jestem jedną z tych, które mogą się przyglądać jak się zmienia lub mieć na to wpływ.
Warszawa na zawsze będzie moim drugim domem, gdziekolwiek będę.
Pozdrawiam Ewa Doroszczyk
-----------
Nie ukrywam, że jestem pod wrażeniem.
Jeśli chcesz byśmy opublikowali Twoje związki z Warszawą - napisz.
|