|
| 2004-09-20, 09:00 51 dzień Powstania |
|
20 IX 1944 środa Wschód słońca 6.34, zachód 18.58, średnia temperatura powietrza 14 °C, lekkie zachmurzenie
Utworzenie Warszawskiego Korpusu AK pod dtwem gen. bryg. "Montera".
Komenda Główna AK i Komendy Obwodów ujawniły nazwiska oficerów wychodząc tym samym z konspiracji. Nie ujawniono jedynie nazwisk oficerów II rzutu KG, którzy nadal mieli pozostawać w konspiracji.
Odziały Śródmieścia przemianowano na 28 DP AK im. Stefana Okrzei, Żoliborza na 8. DP AK im. Romualda Traugutta, a Mokotowa na 10. DP im. Macieja Rataja. Było to posunięcie, które faktycznie przygotowywało wyjście do niewoli powstańców warszawskich. Miało to uchronić poddających się żołnierzy AK przed rozstrzelaniem po kapitulacji.
Z Czerniakowa na Pragę ewakuowano ciężko rannego kpt. "Kryskę".
Ppłk "Radosław" z częścią swoich żołnierzy dotarł kanałami na Mokotów.
Nadal trwają ciężkie walki na ul. Wilanowskiej.
Resztki oddziałów Kedywu i "berlingowcy" odpierają ataki wzdłuż tej ulicy.
Walki wręcz toczą się wewnątrz domu Idźkowskiego 5/7.
Niemcy z opanowanych domów spędzają ludność do magazynów "Społem" na Czerniakowskiej.
Tam rozstrzeliwują wszystkich młodych mężczyzn. Młode kobiety, które w ich ocenie "mogły brać udział w powstaniu" zostają bestialsko powieszone.
-----------------
Królewska 16
Reduta przy ulicy Królewskiej 16 nie była osamotniona. Wspierały ją: placówka „na wyłomie" u zbiegu Królewskiej i placu Grzybowskiego oraz placówka przy Grzybowskiej 10 obsadzona w drugiej połowie września przez oddział podporucznika „Sławka". Ta ostatnia miała w golu ostrzału barykadę przy Granicznej, którą Niemcy kilkakrotnie rozbierali, by atakować czołgami plac Grzybowski i dom Królewska 16.
20 września podporucznik „Sławek" meldował kapitanowi „Rumowi": „Sytuacja bez zmian. Obserwowano w dalszym ciągu umacnianie barykady npla na ul. Granicznej przez 3 cywili. Pośrodku zbudowali rodzaj bunkra (możliwość dokładnej obserwacji jutro w świetle słonecznym). Dość duży ruch pojedynczych żołnierzy npla przy barykadzie w kierunku na Ogród Saski i z powrotem - niektórzy z paczkami, między nimi Kałmucy i lotnicy. Cywile zatrudnieni byli przy przenoszeniu paczek i beli z materiałami z kierunku Wielopole - przez Graniczną do Saskiego Ogrodu. Samoloty bolszewickie ostrzeliwały bronią pokładową stanowiska npla - nasze znaki rozpoznawcze w dniu dzisiejszym były respektowane. Sławek Ppor.
W ostatnich dwóch tygodniach Powstania Niemcy tylko kilka razy zaatakowali redutę, ale jakby bez wiary w jej zdobycie. Żołnierze „Paprzycy", młodzi chłopcy, mieli więcej czasu na figle płatane pozbawionym poczucia humoru oficerom z dowództwa.
Któregoś dnia wsadzili w barykadę częściowo rozerwany pocisk granatnika, imitujący niewypał. Przyszła po niego ekipa saperów z dowództwa Obwodu Śródmieście. Z największą ostrożnością przywiązali do lotek kilkunastometrowy sznurek i najstarszy stopniem silnie pociągnął. Chłopcy pękali ze śmiechu, widząc miny saperów, ale winni nie znaleźli się, gdy ich szukano.
„Paprzyca" im wybaczył, w jednego „Paprzycę" patrzyli jak w obraz. Czym mógł im zaimponować ten niewiele starszy od nich, schorowany (malaria), podpierający się laską (uszkodzony kręgosłup przy upadku z konia), blisko dwumetrowy, nie wymawiający głoski „r" i bardzo chudy ciemny blondyn, który w największym ogniu się nie schylał (tłumaczył swoim chłopcom, że skulony stanowiłby lepszy cel)? Czy tylko odwagą, spokojem, szybkością i trafnością podejmowanych decyzji oraz biegłą znajomością trzech języków obcych? A maże celnym okiem? „Jak z kilkunastu metrów strzelił do położonej na barykadzie butelki i kula przeszła przez otwór w szyjce, wybijając dno, to oddech nam zaparło!" - wspominali po latach „Czarny" z „Żandarmem". A może szczęśliwą ręką? Od 10 września do kapitulacji nie zginął żaden z jego żołnierzy.
------------------------------
1944 wrzesień 20, Warszawa (Śródmieście Południowe). Artykuł z „Armii Ludowej", zawierający krytykę propagandy obozu londyńskiego w sprawie przemilczania pomocy radzieckiej dla powstania
Dwie miary
Sprawa stosunków oficjalnych przywódców powstania do wojsk sowieckich i polskich, które z prawego brzegu Wisły prowadzą już od szeregu dni bezpośrednią walkę o Warszawę, jest sprawą wstydliwą, wyraźnie niewygodną i najchętniej przemilczaną przez kierownicze czynniki obozu londyńskiego. Kogo nie zastanowiło zachowanie tych czynników wobec zrzutów sowieckich, faktu ochrony powstania ze strony lotnictwa i artylerii sowieckiej, ten mógł uzyskać bogaty materiał porównawczy przy okazji ostatniego zrzutu anglo-amerykańskiego. Różność dwu miar, stosowanych do zachodniego i wschodniego sprzymierzeńca, jest uderzająca.
Dnia 18 bm. kilkadziesiąt amerykańskich bombowców zrzuciło nad Warszawą broń, amunicję i żywność. Widowisko było rzeczywiście efektowne. W biały dzień dziesiątki spadochronów rozwinęło się nad: miastem, wywołując entuzjazm wśród ludności.
Fakt ten obóz emigracyjny i jego krajowe ekspozytury wykorzystały dla szerokiej akcji propagandowej, posypały się sążniste, entuzjastyczne artykuły, telegramy podziękowania jaskrawo odbijające od wstydliwych, wręcz złośliwych notatek o pomocy sowieckiej.
Więcej, bo sam premier emigracyjnego rządu uznał za stosowne całe swe przemówienie poświęcić temu nie zrzutowi, jakby sytuacja obecna nie nastręczała mu żadnych innych problemów. Propaganda obozu londyńskiego i tutaj wyzyskała okazję do ubijania politycznego kapitału. Ludzie ci udają, iż nie widzą faktu, że sprawa zrzutów, jakkolwiek niesłychanie ważna, bynajmniej nie ma dla nas rozstrzygającego znaczenia. Rozstrzygająca dla Warszawy jest sprawa uwolnienia jej - tego zaś, niezależnie od naszych sympatii czy antypatii, dokona Armia Sowiecka i dywizje Wojska Polskiego. Nie od dziś na czoło wysunęła się sprawa pomocy bojowej ze strony lotnictwa i artylerii sowieckiej. Dlatego też kampania polityczna dokoła zrzutu amerykańskiego jest jeszcze jedną próbą fałszowania w opinii publicznej rzeczywistego położenia walczącej Warszawy.
W entuzjastycznych depeszach gen. Bora prawdopodobnie zapomniano nadmienić, że lwia część zrzutów dostała się w ręce niemieckie. Nie na ilość, bowiem patrzyli emigracyjni adherenci, nie szło im o pomoc, lecz o propagandę. Pisma obozu rządowego wprost nazywają zrzut aliancki „sukcesem rządu londyńskiego" - czyniąc z niego argument w politycznej rozgrywce.
Stosunek nasz do pomocy wyraża się prosta -- wołamy i oczekujemy pomocy ze strony wszystkich aliantów, wszystkim wyrażamy wdzięczność za podjęte w tym kierunku trudy. Równocześnie jednak zdajemy sobie sprawę, że podstawowe i rozstrzygające znaczenie ma pomoc ze strony Armii Czerwonej, pomoc w wielu. formach, z których najważniejszym celem jest uwolnienie Warszawy. O stosunku naszym decydują nie sympatie czy antypatie; lecz trzeźwa ocena sytuacji nie zamącona partyjnym ciasnym zacietrzewieniem.
„Armia Ludowa" 1944 nr 35, s. 1
-----------------------
Źródła:
Maciej Kledzik, "Królewska 16", Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa 1984.
Antoni Przygoński, "Udział PPR i AL w Powstaniu Warszawskim", Książka i Wiedza, Warszawa 1970
Almanach Powstańczy 1944 z kalendarzem na rok 2004, Miasto Stołeczne Warszawa, Warszawa 2003
Witryna Internetowa: http://www.whatfor.prv.pl
| |