| 2003-07-24, 09:00 Quintet Namysłowskiego na Starówce |
Nie trzeba być zagorzałym jazzfanem, aby wiedzieć, kim jest Zbigniew Namysłowski. Informujemy zatem, że ten mistrz saksofonu będzie gwiazdorem sobotniego koncertu w ramach festiwalu plenerowego "Jazz na Starówce".
Muzyk przygotował kolejny premierowy program, a zatytułował go "Standards". To, czego posłuchamy w sobotni wieczór, jest w pewnej mierze niespodzianką; tak to już bywa z premierowymi propozycjami. Pamiętajmy jednak, że Namysłowski zwykł zaskakiwać nas wyłącznie pozytywnie.
Już sam skład zespołu może wzbudzać emocje, na fortepianie zagra bowiem Sławomir Jaskułke, uznawany aktualnie za największą nadzieję naszego jazzu, postać równie ważną, jak nie tak dawno Leszek Możdżer.
Znów jak bumerang powraca przy okazji świetnie znany jazzfanom fakt, czyli to, że zespoły popularnego saksofonisty określa się mianem najlepszego polskiego uniwersytetu jazzowego. Niewielu jest na swingującym polskim rynku jazzmanów, którzy nie otarli się czy wręcz nie otrzymali szlifu w jego zespołach. Namysłowski ma dar wyławiania samorodnych talentów, zaś pod jego skrzydłami żółtodzioby nabierają ogłady, a mistrz jak wytrawny szlifierz czyni z nich brylanty. Namysłowski posiada jeszcze jeden wielki dar. Jak mało kto, potrafi zaanektować do jazzu to, co w muzyce pojmuje się jako "polskie". Jest niekwestionowanym mistrzem swingującego synkretyzmu, łączenia folkloru z afrykańskimi źródłami gatunku. Czasami jego granie bliższe jest klimatom Podhala (słynny projekt z Góralami), kiedy indziej - jak choćby ostatnio - estetyka jego zespołu podąża w wirtuozowskim kierunku, przywodzącym formalne dokonania spod sztandaru nowojorskiego M-Base'u. Jest to muzyka łącząca w jedność wiedzę i spontaniczność, wirtuozerię i aspekt chwili - emocje i improwizację. W zespole usłyszymy też znakomitego kontrabasistę młodego pokolenia Krzysztofa Poacana, na puzonie zagra syn gwiazdora Jacek, za perkusją zaś zasiądzie Grzegorz Grzyb, czyli muzyk swobodnie czujący się i w rocku, i w popie, i w jazzie.
- Koncerty Zbigniewa Namysłowskiego wpisane są niemal na stałe w ramówkę naszej imprezy. Wiemy, że muzyk ten ma stałe grono fanów, a jego propozycje zawsze prezentują wysoki poziom artystyczny. W pewnym sensie udział Namysłowskiego w naszym cyklu jest też potwierdzeniem rangi festiwalu. Brzmienie jego saksofonu wpływało na kształtowanie się estetyki jazzu Starego Kontynentu w sposób równie ważny, co barwa saksofonu Garbarka czy kontrabasu Eberharda Webera - mówi Krzysztof Wojciechowski, szef festiwalu. - Czasami jednak potykamy się o mądrość przysłowia: "Cudze chwalicie, swego nie znacie..." - zachłystujemy się nowymi płytami tylko dlatego, że są "zagraniczne", nie w pełni doceniając wagę dokonań naszych jazzmanów - konkluduje z niejakim smutkiem. Nie sposób nie przyznać mu racji. Nie tak dawno na jednym z szanowanych portali internetowych o tematyce jazzowej ktoś z dalekiej Ameryki napisał: "Odkryłem nowego Coltrane'a, nazywa się Zbigniew Namysłowski, a pochodzi z Polski".
Warto zatem odwiedzić w sobotę Staromiejski Rynek, zagra bowiem dla nas niekwestionowany mistrz.
Rynek Starego Miasta, sobota 26 lipca, godz. 19; wstęp wolny
|