| 2004-06-03, 09:00 Nie wirtuoz, a jednak! |
Przyznaje się, że nie jest wirtuozem gitary. Potrafi jednak wyczarować nastrój i klimat, nieosiągalny dla wielu mistrzów techniki.
W sobotę, 5 czerwca, Robin Guthrie wystąpi w Fabryce Trzciny. Podczas ostatniej wizyty w Warszawie, miesiąc temu, dał koncert z grupą Violet Indiana. I choć tłumów nie było (co jest dość zadziwiające, biorąc pod uwagę, że Guthrie jest byłym muzykiem Cocteau Twins, grupy cieszącej się w Polsce sporym uznaniem), to sam występ był dość czarodziejski. Piękna i ujmująca Siobhan de Maré - była wokalistka formacji Mono, na tle prostych, rockowych kompozycji śpiewała mroczne, ale piękne piosenki. Nie wiem czemu, ale koncert miał w sobie coś z klimatu Twin Peaks. I nie było to tylko moje skojarzenie. Tym razem Guthrie przyjedzie sam. Zagra swoje solowe kompozycje, przede wszystkim z wydanej w zeszłym roku debiutanckiej płyty „Imperial", niezwykle klimatycznej i przestrzennej, opartej na pełnym efektów brzmieniu gitary. „Każdy utwór przywoła na pewno jakąś piosenkę Cocteau Twins - a wynika to z tak bardzo charakterystycznego dla Guthriego brzmienia. Ale artysta nie odtwarza tego, co było. Kontynuuje jedynie swoją muzyczna podróż, i to na dodatek w wyznaczonym przez siebie tempie. »Imperial « to prawdziwie soczysty album, który jest dowodem na dojrzałość muzyczną Guthriego" - napisał dziennikarz www.themilkfactory.co.uk. Początek imprezy odbędzie się w sobotę, 5 czerwca o godz. 20.30. Wstęp – 45 zł.
|