|
| 2004-05-24, 07:29 Nell'ombra del Sud |
| Żródło: Galeria ART |
Galeria ART zaprasza na wystawę malarstwa Katarzyny Castellini pod tytułem "Nell'ombra del Sud" (W cieniu Południa).
Wernisarz wystawy odbędzie się w poniedziałek, 24 maja, o godzinie 19:00 w Galerii Art Okręgu Warszawskiego Związku Polskich Artystów Plastyków przy ulicy Krakowskie Przedmieście 17 tel.: 828 51 70
Katarzyna Jędrysik - Castellini
Ż Y C I O R Y S
Urodziła się w 1974 roku w Warszawie. Od 2000 r. mieszka i pracuj we Włoszech, w Bolonii.
1996 ukończyła dwuletnie Studium Reklamy z dyplomem z fotografii, pod tytułem „ Martwa natura, czyli jak ożywić przedmioty”. 1996 - 2001 studia w Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie na Wydziale Malarstwa, w pracowni profesora. Krzysztofa Wachowiaka.
1997 wyróżnienie za rysunek, wystawa końcowa 1 rok ASP. 1998 wyróżnienie za rysunek, wystawa końcowa 2 rok ASP. 1998 3 nagroda za rysunek, wystawa w Pałacu Prezydenta Warszawy. 1998 wystawa indywidualna , Izabelin 2001 dyplom Akademii Sztuk Pięknych z malarstwa pod tytułem „ Portret miasteczka włoskiego”, zrealizowany we Włoszech w mieście Conegliano. Wyróżnienie ASP za dyplom . Wystawa zbiorowa prac dyplomowych w galerii Studio Nagroda za dyplom 2001 im. Ewy Tomaszewskiej „Solidarność” Nagroda za dyplom 2001 ZPAP Okręgu Warszawskiego. 2002 kwiecień wystawa w siedzibie ZPAP Okręgu Warszawskiego, jako nagroda za dyplom. 2003 wrzesień wystawa indywidualna malarstwa, Galeria „Elektor” Mazowieckie Centrum Kultury i Sztuki, Warszawa. 2003 listopad wystawa indywidualna malarstwa, pt.”Malować we Włoszech...” Konsulat Polski w Bolonii - Włochy. (Consolato di Polonia in Bologna). 2003 grudzień - styczeń 2004 wystawa zbiorowa w Bolonii - Galeria „Iterarte” - Stowarzyszenie artystyczne „Iterarte”, Bologna.
----------
W cieniu południa (tekst: Bogusław Deptuła)
Południe pociąga. Pociągało szczególnie mieszkańców północy. Proste życie, bliskie naturze, bo ta jest tu o wiele łaskawsza, większa otwartość i spontaniczność ludzi, lżejsza kuchnia, lepsza kawa, wino. I jeszcze piękno, zwyczajne proste piękno pejzażu, jego malarska przydatność, sprawdzona od wiekòw, od wiekòw niezawodnie działająca. Łagodne pagòrki ze stojącymi na nich zamkami, kręte drogi zdobywające szczyty i zielone wrzeciona cyprysòw wbijające się ostro w błękit nieba. Znamy to już od dawna i znamy bardzo dobrze. Czy można mieć tego dość? Katarzyna Jędrysik-Castellini kończąc warszawską ASP przygotowała dyplom zatytułowany „Portret miasteczka włoskiego”. Mieszkała wòwczas w Conegliano, niewielkiej miejscowości w Veneto, czyli okolicach Wenecji. Dla historykòw sztuki nazwa ta brzmi wyjątkowo melodyjnie, bo przywołuje natychmiast twòrczość najsławniejszego jej syna, świetnego malarza Cimy da Conegliano. Żyjący na przełomie XV i XVI wieku, za życia bardzo sławny i zasypywany licznymi zamòwieniami, po śmierci popadł w zapomnienie. Mimo, że wiele jego obrazòw znajdowało się w weneckich kościołach stale, wszak, odwiedzanych, nie znalazł się wśròd artystòw opisanych w sławnych „Żywotach...” Giorgio Vasariego. Katarzyna Jędrysik-Castellini odwiedziła jego dom w Conegliano i tak opisała to co zobaczyła: „<Casa Cima> to nieduże mieszkanie (...). Z zewnątrz nie rzucające się w oczy, zwykłe wejście, powyżej niego proste okna. Wewnątrz puste ściany, w lewym rogu od wejścia stolik z krzesełkiem, na ktòrym siedzi pani wpuszczająca zwiedzających na wystawę lub w celu obejrzenia domu. Drewniane stare schody prowadzą na pierwsze piętro, po lewej stronie schodòw widnieją zapiski węglem na ścianie – jedyne obecne w tym domu dzieło Cimy. Poza tym ściany są puste, czasem tylko zapełniają się wystawą, lub też reprodukcją ktòregoś z obrazòw Cimy. Okno wychodzi na ogròdek, zarośnięty i zaniedbany. (...) Pustka, cisza i spokòj.” Pustka, cisza i spokòj panują także w obrazach Katarzyny Jędrysik-Castellini. Czy to przypadkowy związek, czy powinowactwo z wyboru, trudno rozstrzygać. Mam jednak nieodparte wrażenie, że atmosfera tego wnętrza zrobiła, na bardzo wòwczas młodej malarce, wielkie wrażenie. Gdy spojrzymy na namalowany w 2002 roku jej obrazek „Biały dzbanek na białym tle”, to łatwo sobie wyobrazić, że mogła go zobaczyć właśnie w „Casa Cima”. I jeśli to nie jest prawda, to właściwie ten fakt jest zupełnie bez znaczenia, bo doskonale pasuje do owej atmosfery tego miejsca streszczonej w trzech słowach: pustka, cisza i spokòj. Dokładnie to samo dzieje się jeszcze w dwòch innych jej utworach na biel i szarość czyli „Il chiostro” (2002) i „Figura siedząca tyłem do światła” (2003). Czuć w nich bardzo mocno słońce południa, ktòre bezlitośnie wypala kolory i oślepia nasze oczy. Mieszkając we Włoszech, ale pozostając wciąż wrażliwa na odmienność i folklor tego kraju, zarazem poszukuje nowych inspirujących dla niej miejsc. Bardzo owocny był wyjazd do Grecji. Kilka powstałych tam obrazòw na pewno bardzo wyròżnia się siłą zapisu. Najwyraźniej to są sceny czy sytuacje, ktòre Castellini widziała na własne oczy, a może nawet je sfotografowała, byłoby to całkiem naturalne. Po jakimś czasie stały się one pożywką dla obrazòw. Poddane zostały artystycznemu filtrowaniu. Znikły detale i drobiazgi, a pozostało to co najważniejsze, białe tła ścian i niemal rzeźbione na tym tle ludzkie postaci: staruszka na krześle, inna na progu swego domu, dwie kobiety na schodach z pieskiem, grupa staruszkòw na ulicy. Te obrazy są jak kliknięcia fotograficznej migawki, ale takiej, ktòrą interesuje sama tylko esencja tej sceny i ktòra od razu odrzuca rzeczy zbędne. Rozmieszczenie ciemnych figur na białym tle, ich cienie, to cała dramaturgia obrazòw, obrazòw pod powiekami malarki i malarskich realizacji. Pustka, cisza i spokòj – nawet jeśli na obrazach tych są ludzkie postaci, to ciszy i spokoju nie mąci nic, i tak jest dobrze. Bo to są inne miary czasu, inne ludzkie relacje inne spotkania. Rzeczy dzieją się swoim trybem, a my, przypadkowi goście w tym uładzonym od wiekòw świecie zjawiamy się na chwilę, by zaczerpnąć owego słonawego i ciepłego powietrza w płuca i mòc wędrować dalej i odkrywać inne, nowe krainy położone daleko od naszych rodzinnych stron. Jesteśmy wiecznymi pielgrzymami do krainy artystycznych olśnień, gdzie możemy znajdować kolejne inspiracje, ktòre wzbogacają nasze widzenie świata. Pod pędzlem Castellini powstają dzieła monumentalne i czyste, choć najczęściej niezbyt wielkich formatòw. Ich wygląd sugeruje, że mogłyby to być ròwnież kompozycje zrealizowane w dużych formatach, a ta zmiana skali tylko wyszła by im na dobre. Jednak owe niewielkie formaty bliższe są rozmiarom obrazòw dawnych włoskich mistrzòw, ktòrzy na zawsze pozostali jej pierwszymi nauczycielami. Sposòb w jaki w obrazach Castellini pojawia się architektura: rytmy arkad, fasady domòw, schody, kolumny czy ròżnokolorowe płytki pawimentu, świadczą bardzo dobitnie o świetnej znajomości sztuki dawnej. To są prawdy dość oczywiste i nie tak rzadko spotykane, także w obrazach z ostatnich lat. Jednak nowością i indywidualnym ich znamieniem jest wprowadzanie przez malarkę odrobiny ironii poprzez z lekka groteskowy wygląd postaci na obrazach. Dziewczyna trzymająca dzban na głowie zamiast być jakąś skończoną południową pięknością, ma szeroki nos, ktòry jej błyszczy z całych sił w słonecznym świetle. Portret niepoliczalnej włoskiej rodzinki skupionej wokòł rozłożystej „mammy”, także jest bardzo daleki od portretowej obiektywności, ale zyskuje za to na sile wyrazu. Chętnie i często maluje w swoich obrazach dzieci, ale zarazem czyni z nich także postaci odrobinę groteskowe, poważno-przemądrzałe, jakby już na samym początku życia były obarczone wielką na jego temat wiedzą. Nie uśmiechają się, są poważne, przedwcześnie dojrzałe, czy wręcz podstarzałe, jakby zostały wyposażone w tragiczną mądrość, ktòrą miały dworskie karły na obrazach Velasqueza. Do idealnego piękna daleko także nagim ciałom, ktòre dość często zjawiają się na obrazach Castellini. To nie są jakieś wspòłczesne wersje greckich czy rzymskich posągòw, a wręcz przeciwnie, to ciała jakby aż nazbyt cielesne, kwisto-kościste. Stoją mocno na ziemi, siedzą ciężko na krzesłach, schodach czy kubikach, a ich piersi ciężko opadają ku ziemi. Groteskową podszewkę i to bardzo mocną, ma wiele jej obrazòw. Kultura stworzyła figurę idealnie podwòjną, wyrazistą i jaskrawą. To jest arlekin, postać z komedii del’arte, ktòrej ostateczną i najciekawszą formę pod koniec XVIII wieku nadał Carlo Goldoni. A do tego dochodzą jeszcze błazny w czapkach z dzwoneczkami i pulchinelle w wysokich, stożkowatych kapeluszach, o clownach już nie wspominając, bo te są najpospolitsze. Zatem całkiem spory to zastęp, owych podwòjnych agentòw. I gdy posłuchać opowieści malarki o jej włoskim życiu, niemal natychmiast pojawia się wątek, odreagowywania przez Włochòw śmiechem na trudne czy kłopotliwe życiowe sytuacje, ktòre ich spotykają. Wygląda więc na to, że choć może nie każdy z nich ma przy sobie czapeczkę arlekina, to ròwnocześnie dla wielu z nich staje się to prawie naturalnym sposobem na ucieczkę, przed zbytnio uwierającą codzienną rzeczywistość. Symbolem malarskim tej ucieczki są dla Katarzyny Jędrysik-Castellini głęboko w naszą kulturę wrośnięte figury arlekinòw i błaznòw. Błazeńska czapka, czy uszyty wielokolorowych rombòw stròj alekina, chronią przed nadmierną powagą patrzących. Łatwiej znieść powagę błazna niż filozofa. I jeszcze jeden niezwykle charakterystyczny dla sztuki malarskiej Katarzyny Jędrysik-Castellini zabieg: często w jej obrazach zjawia się niespodziewanie drobny, groteskowo zaskakujący wtręt, zmieniający całkowicie wymowę z wielką konsekwencją budowanego „poważnego” świata jej malarskich kompozycji. Mały, nieco pokraczny piesek, kolorowy ptaszek na wysokich łapkach, wielobarwna, jakby zgubiona przez arlekina, mała piłka, ktòra przypadkiem zatrzymała się obok rzeźby, nawiązującej do Rodinowskiego „Myśliciela”, skutecznie demontują tę powagę. Albowiem w tych obrazach nie ma przypadkòw, jest konsekwentnie konstruowana podwòjność sytuacji i ich znaczeń i to jedna z najważniejszych ich cech. Castellin jest mistrzynią martwych natur. Zazwyczaj wyglądają one podobnie: kilka owocòw na neutralnym tle. Cytryny, granaty, pomarańcze czy bakłażan, leżą sobie w pozornym nieładzie i rzucają nieznacznie swòj cień na powierzchnię płòtna. I w zasadzie tylko tyle, ale zarazem intensywność ich obrazowego istnienia, skomplikowana struktura barwna i świetlna, są wyrazem wielkiej warsztatowej biegłości, umiejętności patrzenia i nieledwie rzeźbiarkich umiejętności. Pyszne są te owoce i warzywa, nikt nie ma co do tego najmniejszych wątpliwości. Byłyby prawdziwą ozdobą każdego stołu. Na obrazach stają się zaś prawdziwymi tromp l’oeillami. Już wielu zatrzymywało się przed nimi pytając jak to możliwe. Niewątpliwie jest tak, że dla Katarzyny Jędrysik-Castellini bardzo ważna jest malarska tradycja. Zapatrzona w nią maluje swoje obrazy, ktòre w bardzo przemyślany sposòb czyni właściwie bezczasowymi, tak jakby te sceny mogły się dziać zawsze, czy od wiekòw. Sprzyja temu na pewno śròdziemnomorska atmosfera bijąca z tych płòcien i ze scen, ktòre stały się ich tematami.
----------
Wojciech Tuleya:
Malarstwo Katarzyny Castellini nie jest już reportażem z podróży do Włoch. A kiedyś było. Dziwny to był jednak reportaż. Artystka jest inteligentną obserwatorką, zarejestrowała w swoich obrazach wiele scen i typów o włoskiej proweniencji. Ale z czasem przestało ją interesować mnożenie malowniczych szczegółów. Jej celem stała się synteza. Z obrazu na obraz wyłaniał się koncept, aby wychodząc co prawda z obserwacji włoskich ukazać obraz ludzkości w ogóle.
Ale czy malując na płótnie da się jeszcze powiedzieć coś serio ? Czy da się malować obrazy tak poważne jak Andrzej Wróblewski ? Skoro opera seria jest już niemożliwe, pozostaje opera buffa – gatunek, który nie mniej mówi o kondycji ludzkiej, ale w innym tonie.
Niektóre z obrazów Castellini to tajemnicze alegorie. Zawierają w sobie jakieś hermetyczne treści. Ich symboliczne interpretacje można by mnożyć. Dlaczego kobieta z niemowlęciem ubrana jest na czarno ? Dlaczego tak ważne są zwierzęta ? Czyżby ich obecność otwierała ludziom dostęp do wyższych dróg poznania ? Czy na pewno patrzymy na plażę w Falconarze? A może to już królestwo umarłych ? A może cyrkowa arena ? Jakie jest znaczenie tych maskarad ? Po której stronie wszechobecnych arkad żyją bohaterowie tych obrazów ?
Jak wytłumaczyć obecność błaznów, arlekinów, linoskoczków – tych, którzy z pokorą przyjmują prawdę o sobie samych. Jeśli nauczymy się patrzeć dobrze, wszystkie nasze stroje okażą się naszywanym błyskotkami ubiorem klowna. Ale śmieszny i tragiczny zarazem klown ma pewien dar: godzenia przeciwieństw. Potrafi być tu i tam, być mężczyzną i kobietą, starcem i dzieckiem. Artysta jest kimś, kto przekracza granice i z bezczelną odwagą dopuszcza się bluźnierstw: łączy szlachetny renesans i krzykliwy pop-art.
| |