|
| 2004-05-19, 07:59 Legia przegrała :(((( |
[PAP] W pierwszym meczu finałowym Pucharu Polski, piłkarze Legii Warszawa przegrali na wyjeździe z Lechem Poznań 0:2.
Spotkanie miało swoje pozasportowe podteksty. Dosłownie dwie godziny przed meczem cofnięto zakaz obecności na stadionie kibiców Legii, uzasadniany przez kilka poprzednich dni przez miejscową policję względami bezpieczeństwa. Ostatecznie spotkanie oglądało kilkuset sympatyków stołecznego zespołu, którzy zostali powitani przez kibiców Lecha oklaskami.
Atmosfera na stadionie była wyjątkowa, biorąc pod uwagę wieloletnie antagonizmy fanów obydwu klubów.
Lech natarł zdecydowanie od pierwszych minut. Najpierw w 2. minucie celnie, ale dość słabo strzelił Rafał Lasocki, potem Michał Goliński w 4. minucie doskonale podał i Lasocki omal nie pokonał Artura Boruca.
Bardzo aktywny był w drugiej linii Lecha Łukasz Madej, który sprawiał sporo kłopotu Markowi Jóźwiakowi. Od 18. minuty Lech prowadził. Strzał z bardzo bliskiej odległości Michała Golińskiego zdołał wprawdzie obronić Boruc, ale przy dobitce Piotra Reissa był bezradny.
Lech miał wyraźną przewagę, czym chyba mocno zaskoczył zepchniętą do głębokiej defensywy Legię. Po błędach obrony gości w 35. minucie przytomnością pod bramką gości wykazał się po raz drugi Reiss, zdobywając drugiego gola. Paweł Kaczorowski podał do Zbigniewa Zakrzewskiego, ten upadł, faulowany przez Jacka Zielińskiego, ale sędzia zastosował przywilej korzyści, co świetnie wykorzystał technicznym strzałem przy słupku kapitan gospodarzy.
Dopiero w końcówce tej odsłony trener Dariusz Kubicki dokonał zmiany, za Jacka Magierę wszedł Tomasz Jarzębowski. Mimo to tuż przed przerwą jeszcze jedną okazję do zdobycia bramki dla Lecha miał Reiss. W ostatnich sekundach po raz pierwszy poważniej zagroził Waldemarowi Piątkowi Aleksandar Vukovic.
Zupełnie inny przebieg miała druga połowa spotkania - przeważała Legia. Szczególnie dobrą zmianę dał Radosław Wróblewski. To po jego podaniu w 52. minucie Piotr Włodarczyk był blisko zdobycia gola. Coraz częściej gospodarze ograniczali się jedynie do kontrataków. W 63. minucie Piątek zdjął piłkę z nóg Włodarczyka. Groźna była kontra Lecha w 69. minucie, kiedy to Reiss znakomicie wypuścił Michała Golińskiego. Temu ostatniemu zabrakło sił, by celnie strzelić.
W końcówce Legia wykonywała jeden po drugim rzut rożny - w 78. minucie celnie strzelił Marek Saganowski, a w 84. bliski pokonania bardzo dobrze grającego Piątka był Dickson Choto. Lech, choć gubił się w ostatnich minutach, obronił bardzo korzystny dla siebie rezultat.
Po meczu powiedzieli:
Dariusz Kubicki, trener Legii: "Przespaliśmy pierwszą część spotkania. Gdybyśmy tak grali jak w drugiej, wynik byłby korzystniejszy. Drużyna Lecha nie pozwoliła nam na zbyt wiele w pierwszej części. Dokładnie ten mecz przeanalizujemy, wyciągniemy wnioski zarówno jeśli chodzi o taktykę jak i grę poszczególnych zawodników. W pierwszej połowie zszedł Magiera ponieważ troszkę słabiej grał na środek, będący zazwyczaj naszą silną bronią. Mogłem równie dobrze zamiast Magiery zdjąć Surmę lub Vokovica. Chodziło o to, aby na boisku pojawił zawodnik potrafiący walczyć. Pozytywnie oceniam postawę publiczności. W końcu było na stadionie trochę kibiców Legii. Powinniśmy iść w tym kierunku. Wyczuwało się bardziej przyjazną atmosferę zarówno ze strony zawodników, jak i nas trenerów. Tylko w ten sposób możemy uczynić coś dobrego dla polskiej piłki. Postaramy się tym samym odwzajemnić w Warszawie".
Trener Lecha, Czesław Michniewicz: "Mecz ułożył się według scenariusza, który sobie wymarzyliśmy. Chcieliśmy od początku zagrać agresywnie i dość szybko strzelić bramki. To się udało. Druga połowa była znacznie trudniejsza. Mieliśmy jednak możliwość gry z kontry, doskonałe sytuacje strzeleckie mieli w tej odsłonie Michał Goliński i Zbigniew Zakrzewski, ale nie bądźmy zbyt pazerni. 2:0 to duża zaliczka. Musimy jednak rozsądnie podejść do meczu rewanżowego. Legia u siebie jest bardzo groźna. Na pewno w składzie nieco brakowało nam Rafała Grzelaka, na ławce siedzieli niemal wyłącznie zawodnicy defensywni. W drugiej połowie ze złamaną kością śródręczna grał Maciej Scherfchen. Chwała mu za to. Okazuje się, że można kibicować bez wulgaryzmów i grać dla ludzi. Jeśli tak dalej pójdzie to nasza piłka powolutku pójdzie do przodu".
Lech Poznań - Legia Warszawa 2:0 (2:0) Bramki: Piotr Reiss (17 min., 35 min.).
Żółte kartki: Bartosz Bosacki (73 min.), Piotr Świerczewski (88 min.) - Tomasz Sokołowski II (7 min.). Sędzia: Krzysztof Słupik (Tarnów). Widzów: ok. 25 000.
Lech: Waldemar Piątek - Rafał Lasocki, Bartosz Bosacki, Mariusz Mowlik, Paweł Kaczorowski (84 min. - Waldemar Kryger) - Łukasz Madej, Piotr Świerczewski, Maciej Scherfchen, Michał Goliński (90 min. - Mariusz Mowlik) - Piotr Reiss, Zbigniew Zakrzewski (76 min. - Krzysztof Piskuła).
Legia: Artur Boruc - Marek Jóźwiak, Jacek Zieliński, Dickson Choto - Jacek Magiera (35 min. - Tomasz Jarzębowski), Tomasz Sokołowski I (46 min. - Radosław Wróblewski), Łukasz Surma (79 min. - Wojciech Szala), Aleksandar Vuković, Tomasz Sokołowski II - Piotr Włodarczyk, Marek Saganowski.
[Życie Warszawy]
Piłkarze Legii Warszawa nie byli zadowoleni ze swojej gry w przegranym 0:2 meczu z Lechem Poznań w pierwszym pojedynku finału piłkarskiego Pucharu Polski.
„Wchodzili w nas jak w masło. Później biegaliśmy jeden obok drugiego, nie wiedząc, co robić. Zabrakło nam koncentracji, a konsekwencją był wynik. Strzelając dwa gole Lech sprowadził nas na ziemię” – powiedział po meczu Jacek Zieliński.
„Pierwsza połowa była jedną z naszych najsłabszych od ponad roku. Zabrakło wszystkiego: krycia, rozegrania, waleczności. Dopiero, gdy trener Kubicki zrugał nas w przerwie, zaczęliśmy lepiej grać. W lepszej sytuacji przed meczem rewanżowym jest Lech, ale to nie koniec rywalizacji. Jeżeli chcemy w spotkaniu rewanżowym odrobić z nawiązką straty, musimy całą grę przewrócić do góry nogami” – stwierdził Łukasz Surma.
| |