www.warszawa.plLogin | Usenet | Klub | Linki
Tematy: AdministracjaHistoriaLudzieSpołecznośćGeografiaArchitekturaRozrywkaRozwójPrzyrodaTurystykaGastronomiaMediaEdukacjaKomunikacjaBezpieczeństwoSportUsługiKulturaProblemyPraca
Extra: MapaPanorama ▪ Wydawnictwa ▪ UE ▪ Galeria
reklama
Warszawa
 
2004-02-09, 16:28
Krew nas zaleje
Zapraszamy do Małego Salonu w Zachęcie - to tu młodzi artyści mogą podkładać ładunki wybuchowe, by poruszyć w posadach dostojne gmaszysko Narodowej Galerii, a wraz z nim nasz odbiór rzeczywistości. To w tym miejscu Julita Wójcik obierała ziemniaki a Paweł Kruk grał w koszykówkę.

Tym razem w Małym Salonie Bogna Burska urządziła "Salon telewizyjny". Jak głosi nota prasowa: "nie zabrakło tu niczego; jest tu telewizor, kanapa, dywan, jest też pilot." Ale zanim umościmy się wygodnie na kanapie i wciśniemy guzik pilota - tzn. guzik wciśnie za nas pani, która kurczowo pilnuje, by pilota nie zabrakło - dwa słowa o artystce. Bogna Burska dyplom obroniła ponad dwa lata temu w Gościnnej Pracowni Leona Tarasewicza i dała się już poznać z najbardziej krwawych skłonności wśród młodych polskich artystów. Pokazała m.in. krwawe ślady wymazane czerwoną farbą na ścianie, ociekające krwią witraże w podwarszawskim kościółku, czy fotografie amputowanych kończyn zestawione z pięknie kwitnącymi na różowo kwiatami. Powiecie - krwią, i to prawdziwą, mazał płótna jakieś 30 lat temu Herman Nitsch, jeden z Akcjonistów Wiedeńskich, a kwiaty z częściami ciała, tyle, że intymnymi, zestawiał już Araki. No dobrze, ale dajmy artystce szansę i usiądźmy wygodnie na kanapie. Co się dzieje po naciśnięciu guzika? W założeniu, zamiast przed telewizorem, mamy znaleźć się w środku projekcji. I, jak się domyślamy, nie ma być miło. I rzeczywiście, wraz z oślepiającym światłem z projektora, krew nas zalewa.

I nie chodzi tu tylko o krwawą jatkę - artystka do projekcji wykorzystała relację z postrzelenia kamerzysty w Iraku, który kręcił dalej, nie zważając na odniesione rany - po prostu, mimo, że nacisnęliśmy guzik, coś tu nie zadziałało. Intencje artystki wydają się zbyt oczywiste, a reakcjami widza nie da się sterować, jak pilotem telewizora. Zbieg okoliczności sprawił, że w momencie otwarcia "Salonu telewizyjnego", piętro wyżej, na wystawie nowej sztuki chińskiej znajdowała się praca "Połączenie" autorstwa Wang Jianwei. Polegała ona tym, że po obu stronach ściany dzielącej pomieszczenie na dwa pokoje znajdował się telewizor. Po obu stronach, na przeciwko niego znajdowała się wygodna kanapa. Po jednej stronie atakowały nas z ekranu poszatkowane, najbardziej krwawe i brutalne fragmenty z filmowych hitów produkcji zachodniej i made in Hong Kong. Po drugiej - w telewizorze powoli zmieniały się obrazy, na których widać było siedzące na kanapach, drobnomieszczańskie rodziny z baranim wzrokiem utkwionym przed siebie. I choć ta praca nie należy do szczytowych osiągnięć sztuki współczesnej, a jej autor miał równie oczywiste intencje, to przynajmniej jest ona dobrze zrealizowana i nie tchnie tak śmiertelną powagą. W przypadku nowej pracy Burskiej guzik pilota nie odpalił ładunku i nie poruszył obrazu. Ale może to tylko mnie zabija śmiertelna powaga.

Bogna Burska
Salon telewizyjny
Wystawa czynna do 7 marca 2004
źródło: Życie Warszawy
Ludzie Fundacji | Wydawca | Informacje prasowe | Ochrona prywatności | Reklama | |
© 2002 Fundacja Promocji m. st. Warszawy Hosted by jHosting.pl - Java Hosting