www.warszawa.plLogin | Usenet | Klub | Linki
Tematy: AdministracjaHistoriaLudzieSpołecznośćGeografiaArchitekturaRozrywkaRozwójPrzyrodaTurystykaGastronomiaMediaEdukacjaKomunikacjaBezpieczeństwoSportUsługiKulturaProblemyPraca
Extra: MapaPanorama ▪ Wydawnictwa ▪ UE ▪ Galeria
reklama
Warszawa
 
2004-02-03, 16:23
Herezje rzeźbiarskie
Rzeźbiarze fotografują? Tytuł tej wystawy na pierwszy rzut ucha nie obiecuje nic specjalnego, ale kryje się pod nim duże, ciekawe, a nawet, nie bójmy się tego słowa, pouczające przedsięwzięcie. Duże, bo w imprezie bierze udział z pół setki artystów, ciekawe, bo wielu z nich należy do najważniejszych postaci polskiej sztuki ostatnich dekad. Wreszcie pouczające ponieważ wystawa "Rzeźbiarze fotografują" pokazuje, jak szerokim i płynnym pojęciem stała się współczesna rzeźba: mistrz dłuta Praksyteles byłby pewnie zdumiony, gdyby dowiedział się, że jego kolegami po fachu są dziś ludzie, którzy w ramach działań rzeźbiarskich zamykają grupę nagich, żywych ludzi w obrotowej klatce albo budują z projekcji wideo symulator tramwaju. "Fotografujących rzeźbiarzy" zorganizowali Maryla Sitkowska z Muzeum ASP oraz prof. Grzegorz Kowalski - twórca słynnej pracowni rzeźby znanej w jako "Kowalnia", spadkobierca najbardziej progresywnych tradycji warszawskiej ASP, człowiek uważany przez wielu za ojca chrzestnego hardcore'owego, egzystencjalnego nurtu polskiej sztuki lat 90. - nurtu, którego sztandarowymi postaciami są tacy artyści jak Artur Żmijewski czy Katarzyna Kozyra. Kowalski jest kontynuatorem poszukiwań, które od lat 50. prowadzili profesorowie Oskar Hansen i Jerzy Jarnuszkiewicz - mowa tu o tradycji eksperymentów czasem tak śmiałych, że docierających do granicy rzeźbiarskiej herezji.

Wystawa w Królikarni sugeruje, że kluczem do postawy nieortodoksyjnych rzeźbiarzy może być aparat fotograficzny. I nie chodzi tu bynajmniej o "artystyczne" foty pukane na boku przez adeptów dłuta. W ostatnich dekadach XX wieku dla najbardziej niespokojnych duchów istotą sztuki przestały być dzieła - na pierwsze miejsce wysunął się proces, żywe doświadczenie prowadzące do powstania pracy. Aparat fotograficzny stał się najlepszym (i często jedynym możliwym) narzędziem pozwalającym utrwalić ulotne działania i eksperymenty prowadzone przez artystów. Na wystawie znalazły się setki zdjęć (i dziesiątki filmów wideo), które przedstawiają rzeczy robione często przez bardzo głośnych artystów (od Andrzeja Dłużniewskiego, Henryka Morela i Krzysztofa Bednarskiego, przez Kozyrę, Althamera, Żmijewskiego aż po najmłodszych, Anię Konik, Monikę Zielińską czy Łukasza Koselę), ale najczęściej zupełnie nieznane. Większość prac pokazanych w Królikarni nigdy nie opuściła akademijnych pracowni - to realizacje studentów, dyplomy, przedsięwzięcia służące raczej testowaniu artystycznych granic niż produkowaniu galeryjnych faktów. Jesteśmy więc w artystycznym Laboratorium, w którym sztukę traktuje się jako sprawę otwartą, "konstrukcję w procesie" - i to traktuje się bardzo poważnie. A rzeźba? Wystawa w Królikarni pokazuje, że rzeźba może być fotografią, instalacją wideo, projekcją slajdów, ekstremalnym performancem, żywym ludzkim ciałem, a nawet żywym ludzkim przeżyciem. To impreza dla tych, których ciekawi kuchnia sztuki niespokojnej, poszukującej, heretyckiej - a zaręczam, że chodzi tu o gotowanie ciekawe i bardzo dobrze pokazane.

Rzeźbiarze fotografują
Królikarnia
do 20 lutego
źródło: Życie Warszawy
Ludzie Fundacji | Wydawca | Informacje prasowe | Ochrona prywatności | Reklama | |
© 2002 Fundacja Promocji m. st. Warszawy Hosted by jHosting.pl - Java Hosting