Imieniny:
Szukaj w serwisieWyszukiwanie zaawansowane

Teatry

2012.05.04 g. 17:03

Po drodze do Madison

Okiem młodego widza...

Wszystkie elementy wpływające na dobre samopoczucie widza podczas pobytu w teatrze, można było odnaleźć 21 kwietnia 2012 r., o godz. 19.30, w Teatrze „6. piętro”.

Poczynając od samego wejścia, gdzie witał przybyłych staromodny, wytworny wystrój, elegancko ubrani goście i obsługa a na każdego czekał rytualny przejazd windą z niesamowitym klimatem na słynne szłóste piętro, poprzez krótki pobyt w dużym holu przed wejściami do sali teatralnej, gdzie można było zakupić kawę, herbatę, coś do przegryzienia, aż po gwóźdź programu i wyjście z teatru.

 

Usadawiając się w fotelu, stałam się uczestnikiem historii prawdziwej miłości. Brzmi patetycznie i, moim zdaniem, rzeczywiście, w pewnym stopniu jest. Oglądając ta sztukę, miałam wrażenie, że śledzę „dobrą” kinową, hollywoodzką komedię romantyczną.

 

Może dlatego, że reżyser - Grzegorz Warchoł - przedstawił nam opowieść, która miała już swoją ekranizację. Występowali w niej Meryl Streep i Clint Eastwood - świetni amerykańscy aktorzy. Filmu nie oglądałam, więc myślę, że nie dlatego poczułam się trochę rozczarowana, bo przyszłam do teatru a nie do kina. Nie zmienia to faktu, iż cudownie patrzyło się na genialną grę aktorską Daniela Olbrychskiego, którego - pomimo wieku - uważam za jak najbardziej „w formie”.

 

Dorota Segda i Daniel Olbrychski w sztuce Po drodze do Madison - Teatr 6 piętro

 

Świetnie spisała się również Dorota Segda, która wczuła się w rolę wykształconej kobiety z Południowych Włoch, Francesci. Podczas wojny poznała swojego przyszłego męża i wyjechała za nim do Ameryki gdzie postanowiła mieszkać i żyć na farmie.


Właśnie tu w Madison spotykają się bohaterowie sztuki. Aktorzy idealnie odtwarzają historię miłosną, odkrywają siebie nawzajem i przekazując widzom cenne przemyślenia. Przykładem jest sposób postrzegania świata, kiedy to Robert (Dalniel Olbrychski) wypowiada się, czym dla niego jest fotografia. Oglądając tę sztukę, widz z pewnością niemal „rozpływa” się w fotelu, tym bardziej, że co jakiś czas pojawia się przecudownie grajacy na saksofonie Zbigniew Namysłowski. To stwarza jeszcze lepszy, bardziej romantyczny, klimat. Na koniec oglądającym może zakręcić się łezka w oku, bowiem jest on dość smutny ale i refleksyjny.

 

Zbigniew Namysłowski w sztuce Po drodze do Madison - Teatr 6 Piętro

 

Wieczór uznaję więc za udany, miło go spędziłam, aczkolwiek moim zdaniem, do obiektywnej oceny widza potrzeba rozezniania, czego ten widz od sztuki oczekuje. Jeśli jest się typem, który po prostu przyszedł aby zobaczyć udaną grę aktorską, podziwiać ładną scenografię i zamysł reżysera a przy okazji miło spędzić czas - ten spektakl jest idealnym wybrorem. Jeśli zaś jest się takim typem, jak ja, który oczekuje na scenie swoistego widowiska artystycznego, poruszenia ludzką psychiką do głębi - tak, żeby przesłania w niej zawarte zapadły na długo w pamięć, pewnych irracjonalnych zachowań bohaterów, ukazujących w ironiczny sposób anormalność dzisiejszego świata i ludzką naturę - po wyjściu z teatru czuje się pewien niedosyt.

 

Myślę zatem, że „Po drodze do Madison” można uznać za udane przedstawienie, miłą dla oka i „lekką dla duszy” komedię romantyczną.

 

Od redakcji:
Autorka powyższej recenzji ma 15 lat.

 

Zdjęcia: Paulina Brygman - Teatr 6 Piętro



Opublikowal: Michał Pawlik
-
Serwis oprogramował Jacek JabłczyńskiCopyright(c) 2002 - 2014 Fundacja Promocji m. st. Warszawy