Imieniny:
Szukaj w serwisieWyszukiwanie zaawansowane

Rozrywka

2011.10.03 g. 17:25

HUNTER

Przed końcem świata
Ten zespół to spory kawał historii polskiego metalu. Dwadzieścia pięć lat na scenie, niezliczona ilość koncertów, tysiące fanów i wciąż nowe pomysły. Czytaj wywiad dla naszego serwisu

Już 12 października pojawią się w warszawskim klubie Stodoła z koncertem w ramach trasy pod mówiącym wszystko tytułem „XXV lat później”. Sami nazywają te koncerty „poprawinami” bo tak naprawdę dwudziestopięciolecie już jakiś czas temu obchodzili, ale przecież okazji do spotkania z zespołem nigdy nie za wiele. Tym bardziej, że Drak obiecuje, że koncert ma być naprawdę wyjątkowy.

 

Paweł Drak Grzegorczyk wypowiada się dla serwisu warszawa.pl

 

HUNTER - plakat występu

 

Powiedz tak całkiem szczerze, zakładając Hunter spodziewałeś się, że to wszystko potrwa 25 lat? To kawał czasu… 


Wtedy najważniejsze było samo granie, nikt nie myślał ile to potrwa tylko, czy uda się zrobić próbę. A nie było łatwo. I ze sprzętem i z miejscem. Czasem wchodziliśmy o siódmej rano i wychodziliśmy o piętnastej.

 

Gdzie graliście?

 

To była piwniczna pracownia muzyczna w szczycieńskim MDK. Bez okien i za stalowymi. tłumiącymi wszelkie odgłosy z zewnątrz drzwiami. W zimę sprowadzało się to do tego, że weekendy były dla nas bezsłoneczne, ponieważ zaczynaliśmy przed wschodem a kończyliśmy po zachodzie słońca. Ale to wszystko natychmiast przestawało mieć znaczenie gdy okazywało się, że próba jednak się odbędzie. I to było naszym największym zmartwieniem, czekaliśmy na werdykt przecież cały tydzień. W sumie trudno się dziwić biorąc pod uwagę, że ledwo co opuściliśmy przytulną i ciepłą, nie mniej jednak wciąż suszarnię w moim bloku :)

 

W suszarni mieliście sprzęt?

 

Sprzęt? Graliśmy na perkusji z puszek i magnetofonach Grundig. Granie w MDK to była wielka nobilitacja. Tam były prawdziwe wzmacniacze, Vermona z pogłosem do wokalu i polmuz. Marzenie każdego.

 

Jak się zmieniła nasza scena metalowa przez ten okres? W latach osiemdziesiątych było pewnie trudniej ze sprzętem czy klubami, ale entuzjazm w ludziach był większy?


Tak, pamiętam koncerty szczycieńskie, gdzie zawsze sala była pełna, a najczęściej przepełniona. Taki był głód koncertów. Zespoły jak Banda i  Wanda, Kombi, Mr. Zoob grały dwa koncerty dziennie, na osiemnastą i dwudziestą :) A takie tuzy jak Oddział Zamknięty  czy Lady Pank grały ponad 400 koncertów rocznie! To jakaś masakra...

 

Teraz już się tak nie da?

 

Teraz to nie do pomyślenia. Sto koncertów rocznie to mistrzostwo świata. Ludzie stali się bardzo wybredni, trochę wygodni i co tu dużo mówić - leniwi. Szkoda, że te czasy minęły. Łza się w oku kręci, a my byliśmy wtedy jeszcze za młodzi i za słabi.

 

Na festiwalu Sonisphere graliście obok takich gigantów jak Motorhead i Iron Maiden. To było wyzwanie, jednak publiczność przyjęła was doskonale…

 

Zaczynamy doceniać nasze własne zespoły, nie ziejemy zawiścią tylko dlatego, że to support, i do tego polski, który odwleka nasze spotkanie z daniem głównym. Ale pamiętam inne czasy, kiedy nie było tak miło i dlatego tym bardziej cieszyliśmy się z tego niesamowitego przyjęcia jakie nam zgotowano na tym koncercie.

 

Na kiedy planujesz następny album Hunter? 


Już powstają nowe piosenki, zaczynamy je grać na próbach i cały czas przygotowujemy się do zmierzenia z dość mrocznym tematem czyli unplugged :) To będzie dopiero wyzwanie.

 

Dlaczego?

 

Tam dopiero pojawią się przedziwne instrumenty i aranże :) Temat jest mocno intrygujący a mam nadzieję, że to dopiero początek. Chcielibyśmy z tego zrobić również DVD także przymierzamy się do dwóch niezależnych tematów.

 

Bardzo aktywni jesteście…

 

W roku 2012 ma być przecież koniec świata! Musimy się spieszyć!

 

Dziękuję za rozmowę! 

 

Rozmawiał
Piotr Miecznikowski



Opublikowal: Michał Pawlik
-
Serwis oprogramował Jacek JabłczyńskiCopyright(c) 2002 - 2014 Fundacja Promocji m. st. Warszawy